* Oczami Olivii *
Znowu. Znowu kompletnie nic nie rozumiem. Nie mam pojęcia, o co im wszystkim chodzi. Patrzą się na mnie tak, jakbym tylko ja nie wiedziała o co chodzi, jakbym była jakąś niekumatą, małą dziewczynką. Ale nie, ja też mam rozum, umiem myśleć, więc dlaczego, do cholery nikt nie chce mi nic powiedzieć?! Nie ufają mi? Nie chcą mi zaufać? A może się boją, że jak mi coś powiedzą, to komuś powiem? Jakbym miała komu.
Aktualnie siedzę w jakimś pieprzonym samochodzie, jadę z kompletnie obcymi mi facetami, w dodatku nie wiem gdzie. Fajnie, nie? Ehh... Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia? Dlaczego nie mogę być tą zwykłą dziewczyną, zwykłą Olivią Howard, która ma normalną rodzinę, mnóstwo przyjaciół, a spotkanie sławnych osób to dla niej tylko marzenie? Dlaczego mam takie nienormalne życie?
Najgorsze jest to, że z kim bym nie była, czuję, że ludzie mogą czytać ze mnie jak z otwartej księgi. Że jestem przewidywalna, aż za bardzo. Bo niby skąd chłopaki mieliby wiedzieć, że muszę odetchnąć? Że potrzebuję przerwy, obojętnie jakiej, obojętnie gdzie, ale muszę oderwać się od rzeczywistości? Nie mam pojęcia skąd to wszystko wiedzieli, ale w sumie się cieszę, że wyjeżdżam. Wyciągnęli mnie ze szpitala tak wcześnie tylko po to, żebym zdążyła się spakować. Jadę "gdzieś" na tydzień i pierwsze kilka dni będę sama, a potem chłopcy do mnie dołączą. Szczerze mówiąc boję się tych paru dni, które przyjdzie mi spędzić samotnie. Nigdy nie byłam jakoś specjalnie przyzwyczajona do tłumu ludzi w domu, ale co innego żyć z jedną osobą, a co innego być samemu. Wiem, że to trzy marne dni, ale spędzanie nocy samotnie wcale nie jest takie łatwe. Zwłaszcza nocy. W dzień można się jeszcze czymś zająć, poczytać, pooglądać telewizję, nawet pomalować coś, ale w nocy... Wszystko zaczyna robić się bardziej przerażające, nasz strach się powiększa i choć wiemy, że duchy nie istnieją, to umysł płata nam figle i zaczynamy się bać. Taka już natura człowieka - wie, że to nieprawda, ale jednak wierzy.
- Daleko jeszcze? - wychyliłam się z tylnego siedzenia do kierowcy samochodu i ochroniarza. Ochroniarz? Really?
- Jakieś trzy godziny. Może pani odpocząć, pani Howard. - MÓJ ochroniarz kliknął jakiś magiczny przycisk i siedzenia zaczęły układać się w coś przypominające łóżko. Zrobiłam minę, która z perspektywy kierowcy i jego towarzysza musiała wyglądać bardzo dziwne. No cóż, może dla nich to żadna nowość, ale ja jakoś nie codziennie oglądam takie cuda techniki, jak łóżka w samochodzie, które powstają za pomocą jednego guzika...
Idąc za radą ochroniarza ułożyłam się wygodnie na posłaniu i zamknęłam oczy. W trzy godziny zdążę się przecież wyspać. Na sen nie musiałam czekać długo - pobyt w szpitalu wykończył mnie, co prawda raczej psychicznie, niż fizycznie, ale zawsze - już parę minut później leżałam pogrążona we śnie.
Siedziałam na kanapie z nogami podciągniętymi pod brodę i tępo patrzyłam przed siebie. W pewnym momencie do pomieszczenia wparował wysoki chłopak, którego twarzy nie rozpoznałam i zaczął się do mnie zbliżać z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Nie bałam się, bo wiedziałam, że jest to ktoś mi bliski. Młody mężczyzna usiadł obok mnie i lekko pocałował mnie w czoło.
- Jak ci minął dzień? - nawet nie zauważyłam kiedy słowa wypłynęły z moich ust. Nie kontrolowałam tego, co mówię. Czułam się tak, jakbym to nie siedziała w swoim ciele, jakbym niby była w środku, ale jednak stała obok. Dziwne uczucie.
- Dobrze, kochanie, a tobie? - wyszeptał zakładając kosmyki moich włosów za ucho. Jego oczy wydawały mi się dziwnie znajome, tak jakbym gdzieś już je widziała. Tylko gdzie? Twarzy ciągle nie rozpoznawałam.
- Wiesz... Muszę ci coś powiedzieć. - nieświadomie pogładziłam ręką brzuch. Chłopak zauważył mój gest i odsunął się kawałek.
- Żartujesz sobie, tak? - milczałam. - Żartujesz?! - młody mężczyzna chwycił mnie za ramiona i ścisnął je mocno, aż zajęczałam z bólu.
- Nie. Jestem w ciąży. - wyszeptałam tylko i nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, bo cios w twarz, którym poczęstował mnie młody mężczyzna przyprawił mnie o zawroty głowy.
- Od dzisiaj radzisz sobie sama. - to były ostatnie słowa, które usłyszałam. Straciłam przytomność.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się dookoła. Nie jestem w szpitalu, ani w żadnym domu. Czyli to był tylko sen. Całe szczęście. A co, jeżeli to była jakaś zapowiedź tego, co mnie czeka w przyszłości? Ale chwila, ja w ciąży? Z jakimś chłopakiem, którego w ogóle nie poznaję? W dodatku z takim, który mnie pobił i bezczelnie rzucił? Niedoczekanie. Chociaż, szczerze mówiąc, miewałam kiedyś 'sny prorocze', ale dawno, tym bardziej, że dotyczyły one błahych spraw, typu zagubienia pieniędzy, zepsucia kranu i takich mało ważnych rzeczy. A to? Ostatnio, jeżeli śnię, to nie pamiętam moich snów. No cóż, może był to jakiś znak, ale z drugiej strony, mógł to być czysty przypadek.
Postanowiłam dłużej się tym nie zadręczać i znowu ułożyłam się wygodnie na łóżku. Zamknęłam oczy i po raz kolejny podczas tej podróży zapadłam w sen. Tym razem spokojny.
* * *
Ktoś potrząsnął moim ramieniem. Rozwarłam powieki i prawdę powiedziawszy nie zobaczyłam nic. Było ciemno jak w grobie, ale ta ciemność jakoś specjalnie mnie nie przerażała. Nie mam pojęcia czemu, ale czułam się bezpiecznie. Tylko ta ręką zaciskająca się na moim ramieniu...
- Panno Howard, proszę wstać, jesteśmy na miejscu. - czyżby to mój 'osobisty' ochroniarz? Wymacałam ręką telefon i poświeciłam na twarz mężczyźnie, który zasłonił oczy wolną ręką. Tak, to on.
- Przepraszam pana, chciałam sprawdzić, czy...
- Nic się nie stało i proszę, mów mi Dave. Nie jestem aż taki znowu stary, mam niecałe 30 lat. - przerwał mi, a ja uśmiechnęłam się do niego, chociaż nie wiem, czy to zauważył.
- Dobrze, to w takim razie niech mi pa... Dave, mów mi Olivia. Żadna 'panna Howard'. Po prostu Olivia. - nie wiem, skąd u mnie taka nagła śmiałość, ale ten człowiek wzbudził we mnie zaufanie po paru minutach rozmowy. Dave przystał na moją propozycję skinieniem głowy i pomógł mi wysiąść z samochodu. Skierowaliśmy się w nieznanym mi kierunku, a za nami kroczył kierowca pojazdu, który ciągnął za sobą moje walizki. Szliśmy około pięciu minut, aż moim oczom ukazał się kompleks domków letniskowych, oświetlony latarniami. Naliczyłam pięć budynków, w tym jeden większy, w którym, jak podejrzewam, będę zakwaterowana razem z chłopakami. Pozostałe cztery były podobnej wielkości. Jeden zapewne trafi do Dave'a, kierowcy i ochroniarzy 1D, czy z kim oni tu przyjadą, ale pozostałe? Nie wydaje mi się, żeby miało przyjechać więcej osób, z tego co wiem. Co prawda wiem naprawdę mało, ale jednak coś.
Tak jak myślałam, Dave zaprowadził mnie do największego domku.
- To twój dom, a ja z Tom'em będziemy mieszkali w tamtym - wskazał ręką na budynek znajdujący się na przeciwko mojego. - Dasz radę wnieść walizki do środka, czy potrzebujesz pomocy?
- Poradzę sobie, możecie iść. Dobranoc Dave, dobranoc Tom - skinęłam im głowami, a oni odpowiedzieli mi tym samym i weszli do swojego domu. Odwróciłam się na pięcie i chwytając rączki walizek weszłam do budynku. Zamknęłam za sobą drzwi i od razu przekręciłam kluczyk. Dla pewności nacisnęłam klamkę i pociągnęłam. Zamknięte. Uspokojona rozejrzałam się po holu, który był całkiem gustownie urządzony. Beżowe ściany idealnie komponowały się z ciemnymi meblami i dużym lustrem. Obraz przedstawiający wielką papugę tylko dodawał mu swoistego wdzięku. Jestem pewna, że chłopcy nie urządzili tego domu sami - o ile jest to faktycznie ich dom - ponieważ wątpię, żeby mieli aż tak dobry gust. Owszem, ubierają się całkiem normalnie, ale nie wydaje mi się, żeby umieli zaprojektować taki pokój. Tym bardziej, że w sumie trudną rzeczą jest umeblowanie holu, bo jest on zwykle mały i ciężko wymyślić coś pasującego do całości. W każdym razie to pomieszczenie bardzo mi się podoba. Ciekawe, czy reszta wygląda równie dobrze. Już chciałam wybrać się na zwiedzanie całego domu, odwiedzenie każdego pokoju, ale kiedy przypomniało mi się jak wielkich jest on rozmiarów, od razu mi się odechciało. Weszłam do salonu, ale nawet się jakoś specjalnie nie rozglądałam - kiedy tylko odnalazłam wzrokiem schody natychmiast ruszyłam w ich kierunku. Na piętrze znajdował się długi, dość szeroki korytarz, z którego wchodziło się do przeróżnych pomieszczeń. Wybrałam pierwszy lepszy pokój, w którym znalazłam łóżko i weszłam do niego. Nie zachwycał wyglądem, ale cóż. Jutro poszukam lepszego.
* * *
Nie mogłam zasnąć. Co chwilę przewracałam się z boku na bok, w poszukiwaniu wygodnej pozycji. Naprawdę długo czekałam na sen, a ten ciągle nie przychodził. Może wyspałam się w samochodzie? Jakoś ciężko mi w to uwierzyć, bo nie wydaje mi się, żebym spała tam jakoś specjalnie długo. Walczyłam ze sobą, żebym przypadkiem nie otworzyła oczu, ale w końcu się poddałam. To nie ma sensu, jeżeli chce mi się spać, to nie zasnę i tyle. Teoretycznie mogłabym pójść do Dave'a i poprosić o jakieś leki nasenne, ale tylko teoretycznie. Przecież nikt nie chce zostać obudzonym w środku nocy, prawda? Poza tym, perspektywa przejścia samej w ciemności, nawet trzydziestu metrów, jakoś specjalnie mi się nie uśmiecha. Tak w ogóle, to która jest godzina? Poszukałam telefonu i przesunęłam palcem po ekranie. 3:27. Nagle poczułam lekkie wibracje ze strony urządzenia, oznajmiąjace mi przybycie nowej wiadomości. Ktoś jeszcze nie śpi?
'Jest środek nocy, kotku, czemu nie śpisz? Hazz xx'
Sama treść sms'a była dziwna, tym bardziej fakt, że jest on od Styles'a. Skąd on wie, że nie śpię? Poza tym, skoro jest taki 'środek nocy' to czemu sam nie śpi? Prędko wystukałam odpowiedź.
'Jaki kotku? Daj z tym w końcu spokój, Harry. Skąd wiesz, że nie śpię? A może spałam, ale dźwięk Twojego sms'a mnie obudził, hmm? Nie bądź taki mądry. Oliv x'
Na odpowiedź nie musiałam czekać długo.
'Nie jestem mądry. Poza tym dobrze Cię znam, wiem, że wyciszasz telefon na nic. Nie zaprzeczaj. Kotku. Hazz xx'
'Aha, to w takim razie skąd wiedziałeś, że faktycznie nie śpię? Śledzisz mnie, czy co? Przyczepiłeś mi jakąś pluskwę? Nagrywasz mnie? Przyznaj się Styles. Oliv x'
'Nie rozśmieszaj mnie, Olivko. Nie jestem aż takim idiotą, żeby Cię śledzić. Skąd wiedziałem? Moja słodka tajemnica. I wiesz, żaden z nas nie śpi. Nieważne. Hazz xx'
Jak to, żaden z nich? To co oni robią? Nie, stop, cofam to. Nie chcę wiedzieć.
'Nie jesteś aż takim idiotą, mówisz? Kłóciłabym się, Hazzuś. Idźcie spać, może w końcu pozbędziesz się tych worków pod oczami. Oliv x'
Odpowiedź długo nie nadchodziła. Nawet zaczęłam się zastanawiać, czy coś mu się nie stało, ale po namyśle stwierdziłam, że musi się wymyślić jakąś ciętą ripostę, na moje słowa. Hah, powodzenia Styles. Mnie nie przebijesz.
Wtem rozległ się dzwonek do drzwi. Podskoczyłam, zaskoczona. Kto się do mnie dobija w środku nocy?! Niepewnie zeszłam po schodach i podeszłam do drzwi, chwytając parasol. Wiem, marna broń, ale nie będę teraz szukać kuchni, aby znaleźć jakiś porządny nóż. To musi mi wystarczyć. Przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi, wyciągając przód parasola przed siebie.
- Że ja mam wory pod oczami?!
***
Hej, hej!
Udało mi się napisać coś dłuższego, co o tym sądzicie? :3 Bo ja osobiście jestem nawet zadowolona ;)
LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE <3
Mary ;*
+ Przepraszam za błędy ;>