środa, 28 maja 2014

#22

                                                         * Oczami Zayn'a *

Co ona tu robi?! Cholera, wszystko miało się ułożyć, miało jej nie być, miałem zapomnieć, niech to szlag.
- Zayn, tęskniłam - uśmiechnęła się 'uroczo'. Uh, serio? Wszyscy patrzą na nas.
Trudno.
Pierdolę to.
Ominąłem dziewczynę, nie rzucając nawet spojrzenia w jej stronę. Pospiesznie wyszedłem z budynku i skręciłem w lewo. Nie miałem pojęcia, gdzie idę, chciałem być jak najdalej od osoby, z którą związek niszczy mi życie.
- Zayn, Zayn, stój!
Nie miałem zamiaru się zatrzymać. Jeżeli tam wrócę, nie będzie miło. Wolę iść.
- Zayn! Zatrzymaj się!
Stanąłem w miejscu. Niall wleciał na mnie, ale nie upadliśmy. W sumie dobrze, że on przyszedł, a nie na przykład Louis. Z nim zbyt często się droczę, żeby umieć normalnie porozmawiać.
- Musisz wrócić - powiedział niemalże błagalnym tonem. W odpowiedzi pokręciłem tylko głową. - Proszę, Zayn. Zwróć uwagę też na nas. To, że pomagamy ci w tym całym gównie związanym z nią nie znaczy, że będziemy cię bronić przed Modest'em. Musisz kiedyś zacząć robić to, o co cię proszą. Wiesz przecież, jakie mogą być konsekwencje tego, co robisz. Nie chcesz chyba zawieść fanów, prawda?
- Ugh, nie. Tylko, że ja kocham Olivię, a ona mi przeszkadza.
Wiem, czasem zachowuję się jak nieznośny bachor, ale to nie moja wina, że być może zakochałem się w nieodpowiedniej osobie. Nie mamy władzy nad miłością. Musimy ją przyjąć i tyle. Przychodzi i odchodzi kiedy chce, nie bierze pod uwagę tego, czy nam będzie z nią dobrze. Po prostu jest. Cholernie uciążliwa, ale i piękna. Kiedy miłość się rozwinie, rozkwitnie, to jest naprawdę przyjemne uczucie. Czujesz, że zawsze jest ktoś, komu na tobie zależy, który za tobą tęskni, myśli o tobie. Prawdziwa miłość pozostaje na zawsze. Trzeba tylko chcieć.
Kiedyś już się zakochałem. Raz, tak naprawdę, na poważnie. Byłem młody i głupi. Wydawało mi się, że ona jest najlepszą rzeczą, jaka mi się w życiu przytrafiła, ale nią nie była. Puszczalska, zimna suka.
A ja ją kochałem.
Nikt nie wie, że już kiedyś byłem z nią w związku. Byliśmy szczęśliwi, tak mi się przynajmniej wydawało, ale najwyraźniej nie zaspokajałem jej wystarczająco. Zdradzała mnie co tydzień z kimś innym. Spotykaliśmy się półtora roku.
Jak myślicie, jakie to uczucie. Zapominasz o kimś, kto namieszał w twoim życiu, o kimś kto pokazał, że miłość nie ma sensu, bo się kończy, a po pewnym czasie, kiedy już nauczysz się kochać i odnajdziesz tego sens, zaczniesz robić to, co kochasz, ta osoba wróci.
Ja dobrze wiem, jak to jest i nie będę tego ukrywał.
Amy.
- Więc jak będzie? Idziesz?
- Niech będzie, ale jeżeli coś zrobię, będzie to twoja wina.
       
                                                          * Oczami Olivii *

Moje palce miarowo stukały o oparcie samolotowego fotela. Denerwowałam się.
Szok, który przeżyłam po usłyszeniu ich głosów w radiu już dawno minął, mimo, że zaaferowanie tym nadal trwało. Nie wierzę, że to zrobili. Dla mnie. Oni naprawdę tęsknią? To dziwne, przecież jedynym pożytkiem, jaki ze mnie mieli był fakt, że umiem trochę gotować. Reszta to same problemy. Naprawdę tęsknią? I czy Zayn tęskni? Jego głos w tej piosence... Brzmiał inaczej niż w jakiejkolwiek innej, którą do tej pory przesłuchałam, lepiej, tak lekko, przejrzyście, ale jakby ze smutkiem... Tak właśnie się teraz czuje? Jest mu smutno? Nie wierzę.
- To był twój chłopak? - spojrzałam zdezorientowana na siedzącą obok mnie dziewczynę. Dziwię się, że wcześniej się nie odezwała, wygląda na raczej śmiałą, w odróżnieniu ode mnie.
- Gdzie? - spytałam, marszcząc brwi.
- W radiu - posłała mi lekki uśmiech.
- Słyszałaś to?
- Próbowałam to wyłączyć, ale leciało na każdej stacji muzycznej, więc nie dało się od tego uciec. Tak, słyszałam.
- N-n-na każ-ż-dej? - powiedziałam, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszałam.
Każdej stacji muzycznej. Każdej stacji muzycznej. Każdej stacji muzycznej.
Ile jest tych stacji? Ze trzydzieści? Czterdzieści? Przecież tego jest mnóstwo. Jak oni... Nie no, przecież nie mogli od tak pójść do jednego studia, potem do drugiego, do trzeciego i tak dalej i w każdym nagrywać to samo. To chore. Chyba, że nagrali raz, a potem po prostu puszczali gdzie indziej...
JAK TO NA KAŻDEJ?!
- Tak, uwierz mi, każdej. Przesłuchałam chyba wszystkie, a wszędzie siedział pan Malik z ekipą. - skrzywiła się lekko na wspomnienie Zayn'a. Nie lubi ich?
- Coś nie tak? - zatroskałam się.
- Nie, tylko... Zresztą, nieważne. To powiesz mi w końcu, czy to twój chłopak?
- Nie - szybko zaprzeczyłam. - My po prostu... Może lepiej opowiem ci wszystko.
Nie wiem czemu, ale zaufałam tej dziewczynie. Opowiedziałam jej całą moją historię, nie pomiając niczego i w sumie dobrze się z tym czuję. W końcu ktoś z poza mojego zwykłego otoczenia zna prawdę. Lubię ją. Tym bardziej, że ani razu mi nie przerwała, tylko słuchała mnie uważnie, a ja cenię to sobie u ludzi. Emmily nigdy nie mogła wytrzymać bez wtrącenia swoich pięciu groszy, a Kathy - tak ma na imię - owszem.
- ... i teraz lecę do domu, do Dublina. - zakończyłam moją opowieść.
- Czyli tak. Zostawiłaś chłopaka, który prawdopodobnie bardzo cię kocha i przyjaciół dlatego, że uważasz, że jesteś problemem? Nie zauważyłaś, że wcale tak nie jest? To był błąd, Olivia.
- Pięknie mi to podsumowałaś - mruknęłam z przekąsem. - Co mam teraz zrobić? Po tym wszystkim?
- Nie wiem, cokolwiek. - wzruszyła ramionami.
- Ale mi pomogłaś, dzięki, napr...
- Już wiem! - krzyknęła Kathy.
- Shh, cały samolot cię słyszy - zakryłam dłonią jej usta, a ta zachichotała. - Co wiesz? - dodałam, kiedy już się uspokoiła.
- Napisz do niego - szepnęła.
- Nie - szybko zaprzeczyłam.
- Dlaczego?
- Boję się, że napiszę coś nieodpowiedniego, źle mnie zrozumie, nie wyjdzie tak, jakbym chciała. Poza tym nie wiem, czy to na pewno dobry pomysł... - powiedziałam cicho.
- Ej, no weź, ja ci pomogę. - zachęcała brunetka.
Zgodzić się? Jeśli do niego napiszę, może z tego wyniknąć wiele rzeczy. Jedną z nich może być to, że wyciągnie ode mnie, gdzie lecę, choć i tak pewnie już się tego dowiedział od Dave'a, i być może przylecą do mnie. Jakaś część mnie pragnie tego, jak najbardziej, ale druga broni się przed tym. Nie mogę ich teraz zobaczyć, bo wiem, że potem nie będę już potrafiła odejść.
Bez ryzyka nie ma zabawy, czyż nie?
- No dobra. Ale jeśli coś zepsuję, to tylko i wyłącznie twoja wina, rozumiemy się? - spojrzałam na Kathy podejrzliwym wzrokiem.
- Dobra, dobra - uniosła ręce w geście kapitulacji. - Pisz - uśmiechnęła się.
Westchnęłam, po czym wzięłam telefon do ręki. Co mam mu napisać? Nie chcę pisać jakiejś dlugiej wiadomości, bo jeszcze sobie pomyśli nie wiadomo co. Nie dam rady, poddaję się. Popatrzyłam na siedzącą obok mnie dziewczynę. Kathy zrozumiała, o co mi chodzi. Wzięła mi telefon i zaczęła wystukiwać sms'a do Zayn'a. Kiedy chciałam zobaczyć, co pisze, zasłoniła ekran dłonią i nie dała mi do niego dostępu. Jeszcze parę razy usiłowałam coś zobaczyć, ale za każdym razem nie udawało ziem to. Poddałam się.
- Fajnie ci się pisze ze Styles'em? - zapytała ze złośliwym uśmiechem. Słucham?
- Czy. Ty. Czytasz. Moje. Sms-y. - wycedziłam.
- Um, nie - Kathy próbowała zrobić minę niewiniątka. Próbowała.
- Jasne - mruknęłam sarkastycznie.
- Napisałam do niego.
Nic nie mówiąc wyrwałam jej iPhone'a. Czułam, że zaczynam drżeć, denerwowałam się. W sumie, to niby nic. Zwykły sms, tak? Dla mnie nie. To jest bardzo ważne, to jest sms do Zayn'a, halo. W dodatku nie pisany przeze mnie, tylko przez Kathy. Kliknęłam na rozmowę z Zayn'em i wstrzymałam oddech.
          
                                                    'Dlaczego, Zayn?'

Wypuściłam powietrze z ulgą. Uff, już myślałam, że wymyśliła jakiś idiotyczny tekst.
- Zadowolona? - wyszczerzyła się do mnie brunetka.
- Tak - uśmiechnęłam się. - Bałam się, co napiszesz.
- Jednak nie jestem taka zła, na jaką wyglądam. - zaśmiała się.
Miała rację. Po tym, w co była ubrana, czarne spodnie, ciemną bluzkę, glany na nogach, raczej nie powiedziałabym, że jest bardzo przyjazna. Za to jej twarz... Zachęcała do znajomości, na szczęście. Dobrze trafiłam.
- Na pewno. Jesteś całkiem fajna, wiesz? - dźgnęłam ją łokciem. Zaśmiała się.
- Wiem.
Poczułam wibracje w kieszeni.
Miałam wrażenie, że moje serce wstrzymało swoją pracę na chwilę. Stanęło. Kathy zauważyła zmianę w moim zachowaniu i zrobiła pytającą minę. Wskazałam palcem na ekran telefonu. Nowa wiadomość.
- Przeczytaj - poleciła mi szeptem brunetka.
Posłuchałam dziewczyny i otworzyłam sms'a.

                                                      'Wiesz dlaczego x'
 
- Tajemniczy, lubię takich - zażartowała dziewczyna, ale mój aktualny nastrój nie był skory do żartów. Byłam za bardzo zdziwiona i jednocześnie ciekawa.
Wystukałam wiadomość.

                                                         'Powiedz mi'

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Czułam na sobie wzrok brunetki, kiedy otwierałam wiadomość.
    
                                                'Jeśli powiem, wrócisz? x'

Przełknęłam ślinę. Czy on próbuje mnie szantażować? Cóż, nie mogę powiedzieć, żeby to na mnie nie działo, bo moje serce przyspieszyło swoją pracę na słowa zawarte w tej wiadomości, ale równocześnie wiedziałam, że nie mogę mu niczego obiecać.
                       
                                'Nie, Zayn. Nie mogę, zrozum,  proszę. Spróbuj chociaż'

                                          'Nie potrafię, Olivia. Kocham Cię x'

Zawsze, kiedy to od niego słyszę, albo nawet tylko widzę mam motylki w brzuchu. I zawsze zastanawiam się, co to znaczy. Przecież go nie kocham... Chyba. Szczerze? To ostatnio zaczynam się nad tym wszystkim porządnie zastanawiać. Zastanawiam się, czy go po prostu nie kocham.
                    
                                                                  * * *

Siedziałam na tylnym siedzeniu taksówki. Jechałam do domu.
Wymieniłyśmy się z Kathy numerami i obiecałyśmy sobie zadzwonić. Cieszę się, że poznałam tę dziewczynę, bo w mojej obecnej sytuacji, kiedy Dan i El nigdy nie ma w Londynie, są w jakichś trasach, nie trasach, czymkolwiek, nie mam komu się wygadać. Teraz już mam.
- Proszę się tu zatrzymać - powiedziałam do kierowcy.
Mężczyzna zaparkował samochód na podjeździe, po czym wyszedł z samochodu i wyjął moją walizkę. Otworzyłam drzwi, zapłaciłam należną sumę kierowcy i odebrałam od niego torbę.
- Do widzenia - powiedziałam, kiedy odjechał z piskiem opon. Niezbyt wychowany człowiek.
Niepewnie postawiłam stopy na schodach domu. Zadzwoniłam.
Nie mam pojęcia, czego się spodziewać. Kiedy otworzą się drzwi, może się zdarzyć wszystko. Wszystko. Bo czego mogę oczekiwać od rodziców, którym zależało tylko i wyłącznie na moich pieniądzach? Że nagle mnie pokochają, bo postanowiłam do nich wrócić? Nie oni. Pewnie będą się na mnie wydzierać, jakim to złym dzieckiem byłam, ale jakoś niespecjalnie mnie to obchodzi. Ważne, żebym w ogóle mogła u nich zamieszkać, chociaż na jakiś czas. Nie interesuje mnie, co o mnie myślą.
Usłyszałam szczęk zamka. Wstrzymałam oddech. Uda się?

***

Hej ;)
Rozdział jest w końcu wcześniej, niż zwykle, czyli nie późno wieczorem, albo wcześnie rano nie w terminie, więc jestem z siebie naprawdę dumna. Tym bardziej, że jest trochę dłuższy niż ostatnie.
Jak myślicie, co czeka na Olivię za drzwiami domu? Przyjmą ją? Jakie jest w ogóle Wasze zdanie na temat całości? Lubicie Kathy?
Mam parę bardzo ważnych spraw.
 

Po pierwsze:
Liczba wejść i komentarzy pod kolejnymi postami ostatnio drastycznie zmalała. Naprawdę. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale kiedyś było 18 (osiemnaście!) komentarzy. A teraz? Pięć.
Więc bardzo Was proszę, jeżeli coś Wam się nie podoba, nie wiem, cokolwiek, napiszcie mi. Chcę weidzieć, o co chodzi.
Druga sprawa:
W związku z powyższym mam do Was ogromną prośbę. Wiem, że to niezbyt 'uczciwe', ale chciałabym, żebyście - w miarę możliwości - rozpowszechniły trochę mojego bloga. Oczywiście do niczego nie zmuszam, chodzi mi po prostu o napomknięcie o nim koleżance, w jakimś poście, cokolwiek :)
Trzecia sprawa:
Są takie osoby, które mam wrażenie, że komentują tylko, jeśli skomentuję u nich. Jak nie komentuje, to przestają. Proszę Was, jeśli Wam się nie podoba, to po prostu nie czytajcie. To nie jest żaden hejt.


Zrozumcie mnie, lubię pisać i nie chciałabym przestać ;)

Komentujcie! Chcę wiedzieć, ile Was jest! 

Ily xx

Mary ;*
+ Sorry za błędy ;)

niedziela, 18 maja 2014

#21

              * Oczami Olivii *

Wciąż nie mogę uwierzyć, że to koniec. Koniec naszej znajomości, wspólnych wycieczek, rozmów, wszystkiego. A przez kogo to? Przeze mnie. Wszystko spieprzyłam, ale czasu już nie cofnę. Podjęłam decyzję.
Wyglądałam za okno w moim pokoju, starając się zapamiętać jak najwięcej z tego widoku.Przywiązałam się do tego pomieszczenia, naprawdę. Spędziłam w nim ostatni miesiąc, może niedługo, ale był to jeden z ważniejszych okresów w moim życiu. Znalazłam przyjaciół, straciłam przyjaciółkę, teraz stracę wszystko. Cóż.
Kończyłam pakowanie reszty moich rzeczy do walizki. Nie dałam rady wziąć wszystkiego, zostawiłam więc parę ciuchów, przecież nie potrzebuję wszystkiego. Miałam problemy z domknięciem torby, więc zawołałam Dave'a, który mi pomógł. Byłam gotowa.
Jeszcze raz omiotłam wzrokiem pomieszczenie. Tyle wspomnień... Gwałtownie zamrugałam oczami, nie pozwalając wydostać się łzom.
Nie będę płakać.

                      * * *

Przytuliłam Dave'a na pożegnanie. Dziwne uczucie, tulić ochroniarza, ale lepsze to, niż nic. Polubiłam go, czemu więc miałabym się z nim nie żegnać? Przecież to nic złego. Co z tego, że jest ochroniarzem, ma dwa metry wzrostu, pokaźnych rozmiarów mięśnie i praktycznie nie ma włosów? Nic. To też normalny człowiek.
- Musisz jechać - uśmiechnął się do mnie, starał się dodać mi otuchy. Nie chciałam wypuścić go z objęć, potrzebowałam kogoś przytulić i nigdy nie wypuścić. - Poważnie, Olivio, musisz iść, samolot ci ucieknie. - odepchnął mnie od siebie, kiedy został zapowiedziany mój lot. Westchnęłam cicho i chwyciłam torby.
- Pa, Dave - uśmiechnęłam się słabo do mężczyzny. - Pozdrów ode mnie chłopaków, dobrze? Powiedz im proszę, że ich nie zapomnę. - powiedziałam i poczułam słone łzy, zbierające mi się w kącikach oczu.
- Oczywiście. Miłego lotu, Olivio. - zawsze zwracał się do mnie oficjalnym tonem, taką miał barwę głosu. Ciężką, mocną i silną.
Machnął mi ręką na pożegnanie, kiedy ruszyłam do bramek.
Wyjeżdżam, to się nie dzieje. Nie mam pojęcia, co zrobię, kiedy już wrócę. Inaczej. Co inni zrobią. Czy rodzice mnie przyjmą? Nie wiem, czegoś spodziewać. Ciepłego powitania nie oczekuję, ale chyba powinni przynajmniej udać, że się cieszą, prawda? W rzeczywistości pewnie będą mnie mieli daleko w poważaniu, dadzą mi pokój i cześć. Jeżeli w ogóle mnie przyjmą, och, Boże, czemu ja mam takie niepoukładane życie?
- Halo, proszę pani, leci pani do Los Angeles? - spytała mnie uprzejmie kobieta pracująca na lotnisku. Zmarszczyłam brwi. Los Angeles?
- Nie, ja lecę do Dublinu - zaprzeczyłam.
- W takim razie pani odprawa w tamtą stronę - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, a ja podziękowałam jej skinieniem głowy. Brakowało tylko tego, żebym pomyliła loty.

                       * * *

Wpięłam słuchawki do mojego iPod'a i włożyłam je do uszu. Przed wyjazdem ściągnęłam parę piosenek One Direction. Nie będę ukrywać, ich głosy miały pomóc mi poradzić sobie z tęsknotą. Wybrałam pierwszy lepszy utwór z nowej playlisty i zamknęłam oczy. You and I. Ładna piosenka.
Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam, to była chwila. Muszę przyznać, że obudziłam się z pozytywniejszym nastawieniem do świata, wszystko wydawało mi się lepsze. Przynajmniej trochę.
Wyjrzałam za okno samolotu. Ciągle lecimy, tym razem nad wodą, nie mogłam spać długo.
- Pani nazywa się Olivia Howard? - spytała stewardessa, pochylając się moim kierunku.
- Um, tak, o co chodzi? - odparłam zaciekawiona. Rzadko ktoś się mnie pyta, czy faktycznie jestem mną. Wiem, brzmi absurdalnie.
- Poproszono mnie, żeby pani przekazać pewną informację.
- Jaką? - zapytałam bez ogródek.
- Proszę włączać jakikolwiek kanał muzyczny. W radiu. - odpowiedziała mi kobieta i poszła w swoją stronę.
- Słucham? - mruknęłam.
Tak jak mówiła, włączyłam radio i to, co usłyszałam wcisnęło mnie głęboko w siedzenie.
Ten głos.
On.

Olivia, wiem, że mnie słyszysz. Chciałbym, żebyś wiedziała, że nigdy o tobie nie zapomnimy, żaden z nas. Nigdy, bo znaczysz dla nas zbyt wiele. Zmieniłaś trochę nasze życie, zdążyliśmy się do ciebie przywiązać, a teraz? Wyjechałaś.
Nic więcej nie powiem.
Wróć.
Tęsknimy.

Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, ale to nie było wszystko, jak myślałam przedtem.

Dzisiaj śpiewamy tę piosenkę wyłącznie z myślą o tobie.

Your hand fits in mine like it's made just for me
But bear this in mind it was meant to be.
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks.
And it all makes sense to me.

I know you've never loved the crinkles by your eyes, when you smile.
You've never loved your stomach or your thighs.
The dimples in your back at the bottom of your spine.
But I'll love them endlessly.

I won't let these little things slip out of my mouth.
But if I do it's you, oh it's you they add up to.
I'm in love with you and all these little things.

You can't go to bed without a cup of tea..
And maybe that's the reason that you talk in your sleep.
And all those conversations are the secrets that I keep
Though it makes no sense to me.

I know you've never loved the sound of your voice on tape,
You never want to know how much you weigh.
You still have to squeeze into your jeans,
But you're perfect to me.

I won't let these little things slip out of my mouth..
But if it's true it's you, it's you they add up to.
I'm in love with you and all these little things.

You'll never love yourself half as much as I love you.
You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to.
If I let you know, I'm here for you, maybe you'll love yourself,
Like I love you. Ooh..

I've just let these little things slip out of my mouth.
'Cause it's you, oh it's you.. it's you they add up to.
And I'm in love with you and all these little things.

I won't let these little things slip out of my mouth.
But if it's true. it's you.. it's you they add up to.
I'm in love with you. And all your little things.

Płakałam. Naprawdę płakałam. Oni są cudowni. Tak się dla mnie poświęcają. Zayn na pewno będzie miał problemy, zresztą nie tylko on. Całe 1D będzie mało kłopoty. Założę się, że w mediach wybuchnie, będą mówić tylko o mnie, o tym kim jestem. A co z Amy?
Boże, czemu on się dla mnie tak poświęca?

            * Oczami Zayn'a *

Wyszliśmy ze studia w dużo lepszych humorach. Wiedzieliśmy, że przynajmniej coś zrobiliśmy.
- Dobra robota, stary - Lou poklepał mnie po ramieniu. - Założę się, że niedługo do nas wróci, nie przeżyje długo beze mnie. - wyszczerzył się w uśmiechu.
- Louis! - pacnął go Liam.
- Co?
- Wiesz co.
Machnąłem ręką na znak, żeby wyluzowali. O co miałbym być zazdrosny? Przecież nic nie zrobili.
- Ej, Zayn, wiesz, że to był wielki krok, prawda? Możemy mieć kłopoty z Modest'em.
- Nie obchodzi mnie to. Mam tylko nadzieję, że się uda.
Niall ma rację. Naraziłem się bardzo na ich złość, bardzo. Nie dość, że w ogóle nie pokazuję się z Amy, to jeszcze odstawiłem takie coś. Cóż, raz się żyje.
- Zayn!
Odwróciłem głowę. Kur*a.
***

Boże, strasznie Was przepraszam, że nie dodałam wieczorem, ale zasnęłam. Przepraszam, przepraszam. Tym bardziej, że jest krótki, a nie długi jak obiecałam. Ugh, wiem, że nawaliłam tak jak Olivia i w ogóle... Przepraszam.
Okej, to do rozdziału wracając. Jest do kitu, tak szczerze mówiąc, miał być zupełnie inny, przede wszystkim dłuższy. Przepraszam, no ;(
Cóż, mam nadzieję, że chociaż trochę Wam się spodobał :) W następnym będzie się więcej działo xd
Jak niektóre z Was zauważyły, zmieniłam wygląd bloga. Podoba się? :)))
Mam wielką prośbę do anonimów. Podpisujcie się! Jakkolwiek, po prostu pokażcie mi, kim jesteście ;)
Jeszcze raz przepraszam.
Ily xx

KOMENTUJCIE, PROSZĘ <3

Mary ;*

+ Sorry wielkie za błędy itd, ale obudziłam się 15min temu i zaczęłam szybko kończyć xd Więc, no.

 

środa, 14 maja 2014

#20

          * Oczami Olivii *

Wyglądał tak niewinnie. Lekko rozchylone usta, zamknięte powieki, zwichrzone włosy, twarz bez skazy, delikatnie muskana przez promienie słońca.
Anioł.
Chciałabym do niego podejść, pogłaskać go po włosach i powiedzieć, że go nigdy nie zostawię, ale nie mogę.
Muszę wyjechać.
Stałam gotowa do wyjazdu i patrzyłam na niego. Ja naprawdę chcę to zrobić. Chcę ich zostawić, chcę wyjechać, jestem zła sama na siebie za tą decyzję, bo wiem, że lepiej byłoby mi z nimi, ale zdania nie zmienię. Nie pomagam chłopakom, tylko im szkodzę.
Zeszłam na dół, targając za sobą niewielką walizkę. Starałam się być cicho, nie wiem, co bym zrobiła, gdyby ktoś się obudził. Co ja bym mu niby powiedziała? 'Hej, wyjeżdżam, nie przeszkadzaj sobie, idź spać, mną się nie przejmuj'? No chyba nie.
Wyjęłam miskę, wsypałam do niej płatki i zalałam mlekiem, po czym usiadłam przy stole i zjadłam. Przymknęłam oczy i uspokoiłam oddech.
Nie denerwuj się, Olivia.
Jest dobrze.
Umyłam naczynia, posprzątałam po sobie płatki i poszłam do przedpokoju. Ubrałam się do wyjścia i wyjęłam długopis i kartkę. Kiedy pisałam słowa pożegnania po policzkach zaczęły mi spływać łzy. Nienawidzę się.
Nie mogłam dłużej na to wszystko patrzeć. Każda rzecz w tamtej chwili przypominała mi ich żarty, nie, muszę iść.
Wybiegłam z domu z walizką, zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam. To teraz ta trudniejsza część, o ile tą poprzednią można było w ogóle nazwać łatwą. A z pewnością nie.
Podeszłam do domu naprzeciwko i zapukałam.
- Proszę, niech nie śpi, niech nie śpi, proszę - szeptałam do siebie zdenerwowana.
- Czego chcec... Olivia? - w drzwiach stanął Dave, całkowicie ubrany, jakby gotowy wyjechać gdziekolwiek w każdej chwili. Jest dobrze.
- Mam do ciebie pr-pro-prośbę - wyjąkałam. Naprawdę się denerwuję. - Um, mogę wejść?
- Tak, jasne, zapraszam - zrobił mi miejsce w drzwiach. - Po co ci walizka? - rzucił mi skonsternowane spojrzenie.
- Bo ja... Wyjeżdżam.
- Co? Nie możesz.
- Mogę.
Nie odpowiedział, tylko wyszedł. Jest zły? Zresztą, co mnie to obchodzi. To tylko ochroniarz, tak? Może i tak, ale lubię go.
- Gdzie cię zawieźć?
Wszedł do pomieszczenia z kluczykami w ręce i kurtce nasuniętej na ramiona. Zaraz. On serio chce mnie zawieźć? Nawet go nie prosiłam, ale fakt, miałam zamiar.
- M-m-mówisz poważnie? - nie cierpię, kiedy się jąkam. To takie żenujące.
- Jak najbardziej - wzruszył ramionami.
- I nie pytasz, czemu jadę, czemu ich zostawiam, czemu chcę jechać, dokąd i w ogóle? - nie chcę wiedzieć, jak moja mina wygladała w tamtym momencie. Poważnie, nie chcę.
- Jestem twoim ochroniarzem, więc teoretycznie mam robić to, o co mnie poprosisz. Nie zadaję głupich pytań, jestem w pracy. - zaskoczył mnie. On... Ma robić, co mu każę? Ciekawe.
- I nie będziesz miał gnoju u chłopaków, jak się dowiedzą, że mnie odwiozłeś?
- Pewnie będę miał, ale ich lubię, oni mnie też. Nie wylecę, jeśli o to ci chodzi. - uśmiechnął się, a ja przytaknęłam w odpowiedzi. Własne o to mi chodziło. Dopiero by było, gdyby stracił pracę przez moją głupotę.

                     * * *

Siedziałam w samochodzie Dave'a z czołem przyklejonym do szyby. Byłam mu niesamowicie wdzięczna za to, że zgodził się najpierw odwieźć mnie do Londynu, a później jeszcze na lotnisko. Tak, mam zamiar stąd wylecieć. Każde miejsce tutaj, w Londynie, będzie mi o nich przypominało, dlatego nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie Dave. Jest fajny.
- Daleko jeszcze? - zapytałam, wychylając się do przodu. Wybrałam tylne siedzenie ze względu na wygodę.
- Jakieś trzy godzinki, możesz się przespać - uśmiechnął się do mnie w lusterku.
Nie odpowiedziałam, tylko skinęłam głową, na znak, że usłyszałam. Położyłam się w poprzek siedzeń i przykryłam się kocem. Dave przyniósł go z domu, pewnie wiedział, że będę chciała spać. Przymrużyłam powieki.
Starałam skupić myśli na czymkolwiek innym, ale nie mogłam. W mojej głowie ciągle siedział obraz śpiącego Zayn'a i za nic nie mogłam go z niej wyrzucić, miałam go przed oczami w każdej chwili. Czy je zamknęłam, czy miałam otwarte. Nieważne, on ciągle tam był. I spał.
Co się ze mną dzieje? W jednej chwili robię moje życie bardziej skomplikowanym i mam zamiar zrobić coś, czego nigdy bym się po sobie nie spodziewała. Miałam nadzieję, że więcej tego nie będę musiała zrobić, ale cóż. Jednak muszę. Pojadę tam, wrócę. Zrobię to, chociaż nie chcę. Szanse, że mnie przyjmą są marne, ale cóż. Muszę spróbować.
Znowu on. Ostatnio siedzi w mojej głowie bardzo często, nie umiem się go pozbyć, chociaż chcę. Wyglądał wtedy tak pięknie...
Czemu ciągle o nim myślę? Co ze mną nie tak? Czy ja go kocham?
Kurde. Nie wiem.
- Um... Dave? - nie wiem, czy na pewno chcę go o to pytać i czy się odważę, ale muszę spróbować. Jeśli on mi nie powie, to kto inny to zrobi, zważając na moją aktualną sytuację? Tak, spytam go. - Po czym poznać, że-e, je-e-est się zako-zako-zakochanym?
Nie cierpię, gdy się jąkam. Brzmię wtedy tak dziecinnie, to wkurzające, ale z drugiej strony, dawno nie pytałam kogoś praktycznie nieznajomego o tak, jakby nie było, prywatną sprawę, bo mimo, że pytam z 'anonima', to jednak doskonale wiem, o kogo chodzi. O mnie.
- A co to za pytanie? - rzucił mi zdziwione spojrzenie.
- Tak po prostu, z ciekawości. - wzruszyłam ramionami na potwierdzenie moich słów, ale nie jestem pewna, czy to zauważył. - To jak?
- Na początku to jest tak, że się zaczyna w tej osobie zauważać same dobre rzeczy, nie zwraca się uwagi na jej wady, widzi się same zalety, potem zaczynamy o niej myśleć i nie możemy się opanować, nie umiemy wyzbyć się jej z głowy. Kiedy dojdzie do tego, że nie widzimy osoby, w której jesteśmy zakochani dłuższy czas, zaczynamy tęsknić tak, jak za nikim innym. To się po prostu czuje, panno Howa... Olivio.
- Dziękuję - powiedziałam wdzięcznie i ułożyłam głowę z powrotem na siedzeniach.
Czyli co? Kocham go? Nie wiem, kurde. Myślę o nim, często, ale czy kocham? 'To się po prostu czuje'. Tsa, ciekawe, co mam zrobić, kiedy nie rozpoznaję własnych uczuć, do cholery?!
Nie wiem. Poddaję się.

          * Oczami Zayn'a *

Promienie słoneczne drażniły moje oczy. Chciałem jeszcze spać.
- Zayn, wstawaj - ktoś potrzsnął moim ramieniem. - Wstawaj, stary - sądząc po głosie, Niall.
- Daj mi spać, mam wakacje.
- Olivii nie ma.
- Co?! - momentalnie zerwałem się z łóżka, nagle rozbudzony. Jak to nie ma?! - Gdzie ona jest?
- Nie wiemy, czytaj.

'Niall, Harry, Louis, Liam... Zayn.
Wiem, że pewnie mnie znienawidzicie, ale... Muszę wyjechać. Przeszkadzam Wam tylko, nie jestem potrzebna, rodzice sobie sami. Chcę, żebyście wiedzieli, że nigdy o Was nie zapomnę, nie dałabym rady. Za bardzo się do Was przywiązałam, do Waszych żartów, nawet Was pokochałam, ale nie tak, jakbyś chciał, Zayn.
Przepraszam.
Nie szukajcie mnie, jadę do domu.

Olivia x'

Nie. Ja się nie poddam. Znajdę ją.
Chwyciłem telefon i wykręciłem do Paul'a.
- Co robisz? - spytał Niall, zdziwiony moją reakcją.
- Zobaczysz.

***

Hej ;))
Wiem, znowu tak późno, ale po prostu wcześniej nie daję rady, I'm so sorry ;((
Co myślicie o rozdziale? Krótki strasznie, ale w środę będzie dłuższy, będę miała więcej czasu i  w ogóle c; Mam już ułożony w głowie, teraz tylko napisać xd

Komentujcie! :D <3

Dobranoc, misie xx

Mary ;*

+ Sorry, za błędy, ale padam już, więc ;/

niedziela, 11 maja 2014

#19

           * Oczami Olivii *

- Komu przeszkadzam, czemu tu jesteście, czemu tak wcześnie, najlepiej od początku. - rzuciłam szybko. Byłam strasznie ciekawa, o co w tym wszystkim chodzi.
- Od początku? Err... - Niall posłał skonsternowane spojrzenie reszcie chłopców. - No dobra. Od początku.
Horan wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- Zaczęło się odkąd u nas zamieszkałaś. Uważają, że zaniedbujemy pracę, że bardziej dbamy o ciebie, niż o naszą karierę. Dlatego wymyślili cały ten wyjazd, wyjechałaś, a my mieliśmy na chwilę o tobie zapomnieć i potem wziąć kilkudniowy urlop, żeby cię odwiedzić. Potem stwierdziliśmy, że zrobimy ci niespodziankę i będziemy tu wcześniej, więc przyjechaliśmy. Mieliśmy pokazać ci się dopiero dzisiaj, ale pan Styles musiał wszystko skopać i zobaczyłaś nas wczoraj. Teraz są też wściekli na nas, wieczorem dzwonili do Liam'a i... No są źli. Uważają, że nas psujesz, że nam przeszkadzasz, ale my cię bardzo lubimy i nam na tobie zależy. Niestety nie mamy większych wpływów na ich decyzje. Nie wiemy, co będzie dalej.
- Niall, komu ja przeszkadzam? Kto chce się mnie pozbyć? Mogę z nim jakoś pogadać? - o kogo może chodzić?!
Patrzyli na mnie jak na osobę niedorozwinietą psychicznie. Czy tylko ja jestem aż taka głupia, żeby nie pojąć, o co im chodzi? Najwyraźniej.
- Z nimi nie pogadasz. To Modest. Nie mamy szans. - blondyn odetchnął głęboko.
- Co?!
Modest mnie nie chce.
Modest chce się mnie pozbyć.
Modest mnie nie chce.
Modest chce się mnie pozbyć.Modest mnie, kurde, nie chce!
Nabrałam powietrza w płuca. Niall ma rację, nie mamy szans. Z tego, co opowiadali mi chłopaki Modest jest bezwzględny i zawsze dopnie swego. Tak było z Zayn'em, nie? I tą całą Amy. On jej nie chciał, ale mu kazali i w końcu go złamali. Ze mną będzie tak samo?
- Hej, nie przejmuj się, nie jest tak źle - Liam pogładził mnie po ramieniu.
- Nie, wcale - mruknęłam sarkastycznie i zrzuciłam z siebie jego rękę. - Przede mną nie musicie udawać, wiem, że jest źle, i że odkąd z wami jestem nie układa wam się tak jak przedtem, jestem ciężarem...
- Nie - zaprzeczył szybko Harry. -  Nigdy nie wolno ci myśleć, że jesteś ciężarem, Olivia. Bo nie jesteś.
- Ale ja czuję, że jes...
- Nie jesteś - uciął Loczek. - I nie dyskutuj o tym z nami, bo jesteśmy starsi i mądrzejsi. - na jego usta wtargnął lekki uśmieszek.
- Mądrzejsi - pychnęłam. - Jasne. Chwila, ile wy w ogóle macie lat?
- To ty nie wiesz? Każda nasza fanka o tym wi...
- Jeden moment. Nie jestem fanką, pamiętasz? - Lou pokiwał głową. - To jak bardzo jesteście ode mnie starsi?
- Louis ma 22 lata, my z Niall'em i Zayn'em po 20, a Harry 19 - powiedział Liam. wzruszył ramionami.
- Jak bardzo starsi, Hazz? Możesz powtórzyć? - rzuciłam zaczepnie.
- Ugh... Na pewno jestem starszy - wytknął mi język. - Drugi lutego - kurde.
- Musiałeś urodzić się tak wcześnie? 14 lipca - złożyłam ręce na piersi i spuściłam wzrok na kolana.
- Nie moja wina, że jestem starszy i mądrzejszy, kotku - chwycił mój podbródek i pociągnął do góry, żebym musiała spojrzeć w jego zielone tęczówki. - Ze mną nie wygrasz - szepnął.
- To się jeszcze okaże - mruknęłam i strąciłam jego rękę.
Zapadła chwila ciszy. Żadne z nas nie do końca wiedziało, co powiedzieć. Mimo, że żartowaliśmy, czułam, że tak naprawdę nikomu nie było do śmiechu. Modest to poważna sprawa, serio, wiem coś o tym. Mój tata był zamieszany w jakieś coś z nimi... Nie wiem, o co dokładnie chodziło, ale opowiadał mi, tak, mój 'kochany' tatuś mi opowiadał, że trudno się z nimi negocjuje.
Zaczynam się powoli bać.

                      * * *

"Drogi pamiętniczku! Nie masz pojęcia, co się teraz dzieje w mojej głowie. Mnóstwo różnych myśli, nie wiem, co robić.
Czuję, że psuję im karierę. Odkąd z nimi mieszkam, mieli może trzy wywiady, żadnego koncertu, nie wychodzili na imprezy. Może to wszystko faktycznie przeze mnie? Zaniedbują karierę, nie dbają o nią, bo opiekują się mną.
Muszę coś z tym zrobić. Tylko co, pamiętniczku? Nie mogę przecież ot tak wyjechać i pozwolić im zapomnieć. Chociaż nie, w sumie, to mogę, ale będzie mi ciężko.
Wiesz, oni bardzo szybko uzależniają. Ich śmiechy, pozbawione sensu żarty... Nie wiem, czy dam radę. To trudne, tak jak reszta mojego życia. Nic w nim nie było łatwe. Dzieciństwo bez miłości, dorastanie bez miłości, życie pozbawione prawdziwej miłości, rodzicielskiej. To może wydawać się nic, ale ktoś, kogo rodzina kocha, nie zrozumie tego nigdy. Nigdy.
Potem Emmily... Życie z nią, to było najlepsze, co mi się do tamtej pory przytrafiło, wiesz? Ona jedyna mnie pokochała, a teraz? Teraz jej nie ma. Została mi tylko piątka tych idiotów, których opuszczę, kiedy wyjadę. Bo wyjadę na pewno. Nie mogę narazić sławy najlepszego boys band'u na szwank. Jeżeli straciliby sławę, obwiniałabym się potem całe życie. Muszę odejść, po prostu muszę. Wiem, że będę cierpieć, ale tak będzie lepiej... Na pewno sobie poradzą. Louis ma Eleanor, Liam Danielle, Harry koty, Niall jedzenie, a Zayn... On się poświęca najbardziej, naraża się Modest'owi, bo ma Amy daleko w poważaniu. Muszę odejść, on musi poukładać sobie życie beze mnie.
Ale wiesz co? Ciągnie mnie do niego, jak cholera. Cały czas w mojej głowie siedzi tamten pocałunek, nie mogę się z tego otrząsnąć. Myślę o nim ciągle. Naprawdę, przed oczami mam jego idealną twarz, czekoladowy oczy, pełne usta... Mogłabym namalować jego portret i niczym nie różniłby się od oryginału. Tak bardzo siedzi w mojej głowie. Kiedy tylko o nim pomyślę, nie mogę przestać. Pociąga mnie, pamiętniczku. To źle? Nie wiem, co to za uczucie, nie umiem go rozpoznać, ale nie powiem mu. Nie chcę dawać mu złudnych nadziei, bo co, jeżeli to tylko chwilowe?
Muszę wyjechać."

Włożyłam pamiętnik do szafki i zamknęłam ją kluczykiem. Usiadłam pod ścianą, opierając  się o nią plecami. Westchnęłam przeciągle. Czemu to wszystko jest takie trudne?
Usłyszałam pukanie w drzwi.
- Proszę - powiedziałam cicho i zobaczyłam głowę Louis'a wyglądającą zza drzwi.
- Oglądamy film, dołączysz? - spytał.
- Nie, dzięki, oglądajcie sami - odparłam i odwróciłam głowę.
Usłyszałam szczęk zamka od drzwi, pewnie wyszedł. Odepchnęłam z ulgą.
Pozwoliłam wydostać się moim uczuciom na zewnątrz. Łzy zaczęły swobodnie płynąć po policzkach. Ostatnio często płakałam. Moje życie jest pełne głupich spraw, których nie umiem rozwiązać, to dlatego. Tak myślę.
Poczułam silne dłonie, ciągnące mnie w górę, do pozycji stojącej. Szybko otarłam rękawami twarz, chociaż i tak pewnie wszystko widział. Kurde. Myślałam, że już poszedł. Opatulił mnie swoimi ramionami i mocno przytulił. Był ode mnie wyższy, więc ze spokojem oparł brodę na mojej głowie. Zacisnęłam powieki. Ładnie pachniał.
Uwielbiam, kiedy oni mnie przytulają.
Jak odejdę, będzie mi tego brakować.
- Powiesz mi? - powiedział miękko.
- Nie - szepnęłam, a on w odpowiedzi mocniej ścisnął moje ramiona. Będę tęsknić, Tomlinson.
- Idź spać, jesteś zmęczona, jutro pogadamy, dobrze? - odgarnął mi włosy z czoła i potarł czule mój policzek.
- Dobrze - skinęłam lekko głową. Nie pogadamy, Lou. Jutro wyjeżdżam, za bardzo się do mnie przywiązaliście. Podjęłam decyzję.Ale przecież ci tego nie powiem.
W jego oczach widziałam troskę i smutek. On się serio o mnie martwi, muszę wyjechać.
- Dobranoc, mała - uśmiechnął się. Pocałował mnie w czubek głowy i zaczął wycofywać się z pomieszczenia. - Naucz się kochać, on cierpi, proszę - dodał i odwrócił się. Wyszedł.

                      * * *

Nie mogłam spać. Słowa Louis'a ciągle siedziały mi w głowie.
'Naucz się kochać, on cierpi, proszę'.
Jak to cierpi? Przecież... Nie, on nie może. Kurde, nie! Może jestem ślepa, ale nic nie zauważyłam. Pewnie jestem ślepa, ale w takim razie... To przeze mnie. Gdybym się nie pojawiła w ich życiu, nic takiego by się nie stało. Nie poznałby mnie, nie zakochałby się jak idiota i nie cierpiałby.
Ja naprawdę muszę wyjechać.
Mocno zacisnęłam powieki i starałam się nie myśleć. Poskutkowało, w końcu zasnęłam.

                     * * *

Czekałam aż przyjadą. Tak dawno ich nie widziałam, minęło chyba pół roku, ale nie żałuję. Musiało tak być.
- Olivia! - odwróciłam się i zobaczyłam biegnących w moją stronę chłopaków. Jak ja cholernie tęskniłam.
- Chłopaki! Matko, tak dawno was ostatnio widziałam... - pochodziłam do każdego z nich i wtulałam się, wciągając w nozdrza ich zapachy.
- Chwila, a gdzie Zayn? - nigdzie go nie widziałam.
- Zayn... Um...
- Co Zayn?! - zaczęłam się denerwować.
- On...
- No wyduś to z siebie!
- Nie żyje - co?! Nie żyje?! Co, kur*a, co?!  - Zabił się, bo wyjechałaś.
- Nie, to niemożliwe - upadłam na kolana i zaczęłam płakać. - Nie! Zayn! Nie! Zayn! Nie!

                        * * *

- Olivia, mała, obudź się, skarbie - poczułam jak czyjaś dłoń klepie mnie po policzku. Bardzo delikatny sposób budzenia, nie ma co. - Obudź się, był tylko zły sen, nic się nie stało.
Chwila, ten głos. Zayn.
Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej. Jest tu. Stoi przede mną. Żyje.
Jego oczy penetrowały uważnie moją twarz, szukały w niej jakichkolwiek uczuć, ale ja usilnie je w sobie chowałam.
- C-co tu robisz? - wyjąkałam.
- Krzyczałaś, martwiłem się.
- Obudziłam cię? - powiedziałam cicho.
- Nie. Nie mogłem zasnąć. - uśmiechnął się lekko, a jego szczęka rozluźniła się. - Skoro wszystko już w porządku, to chyba powinienem iść - skierował się w stronę drzwi. Momentalnie wstałam i położyłam mu rękę na ramieniu.
- Nie, proszę, zostań. Boję się - wyszeptałam. Naprawdę się bałam. Że mój sen może się ziścić. Muszę mieć go przy sobie. - Mógłbyś... Mógłbyś się ze mną położyć? - przełknęłam ślinę. Przysięgam, przez sekundę widziałam na jego twarzy ten niebezpieczny uśmiech.
- Skoro nalegasz - chwycił moją dłoń. Nasze ręce idealnie do siebie pasują. Nie.
Położyłam się na łóżku, a Zayn obok mnie. Opatulił mnie ramionami, a ja wtuliłam się w jego tors. Był ciepły i tak pięknie pachniał. Jezu.
- Dobranoc, skarbie - wyszeptał mi do ucha i pocałował mnie w skroń. 

***

Okej, to tak...
Strasznie, strasznie Was przepraszam. I za to coś u góry i za to, że rozdział jest tak późno. Naprawdę chciałam dodać wcześniej, ale nie dałam rady, wybaczcie x
Myślę, że następny rozdział będzie lepszy, dłuższy i ciekawszy, serio. Będzie się działo ;)))
#20 postaram się dodać w środę, jestem Wam to winna, ale nic nie obiecuję. Jestem trochę do tyłu z materiałem w sql, więc muszę nadrabiać. Przepraszam.

Proszę, pokażcie mi ile Was tu ze mną zostało. Komentujcie, kochane! <3
Kocham Was, nawet, jeśli nie komentujecie, ale jednak wolę, kiedy zostawiacie po sobie ślad ;)

Dobranoc xx

Mary ;*

+ Przepraszam za błędy c:

czwartek, 8 maja 2014

Info

Wiem, jestem zła, ale rozdział pojawi się... Nie wiem kiedy. Chyba coś na weekendzie.
Wiem o tym, że miał być wczoraj, ale nie mam weny, czasu, ani w ogóle ochoty na pisanie. Gorsze dni :(
Chciałabym Was prosić o wyrozumiałość, bo pewnie wiecie, o co mi chodzi. Żaden mądry pomysł nie przychodzi mi do głowy.
Po prostu czekajcie.
Naprawdę Was przepraszam i mam nadzieję, że mnie nie zostawcie ;)
Kocham Was!

Mary ;*

Szablon by S1K