niedziela, 9 marca 2014

Imagin Zayn ;3

- Naprawdę muszę zjechać? - spytałam załamana. Z najlepszą przyjaciółką przyjechałam w góry, na narty - a tak w sumie, to na snowboard - i dzisiaj miałyśmy zjeżdżać z bardzo stromego stoku. Nie byłoby w tym nic trudnego, obie umiemy dobrze jeździć, gdyby nie mój cholerny lęk wysokości. Mogę zjeżdżać z takich w miarę płaskich górek, ale z takiej stromizny? Nigdy w życiu.
- Ej, [T.I], dasz radę! Przecież to tylko stroma górka, nic więcej. - [I.T.P.] uśmiechnęła się do mnie szeroko. Jej to łatwo mówić, ona nie boi się wysokości.
- Okej, zjechać to jeszcze może i zjadę, ale co z wjazdem? Przecież ja się na tych krzesełkach zsikam ze strachu! Widziałaś jak tam jest wysoko? Jakieś 50 metrów! - mój głos powoli przeradzał się w pisk.
- Przesadzasz. Proszę, [T.I], zrób to dla mnie. Możemy jechać powoli, możemy się nawet zatrzymywać, ale pojedź ze mną! Proszęęę. - zrobiła minę zbitego pieska. Wiedziała jak to na mnie działa, od razu się poddałam.
- Niech ci będzie, ale tylko raz. - miałam wrażenie, że [I.T.P.] zaraz zacznie skakać z radości. No proszę, jak jeden mały zjazd umie zadowolić człowieka...
Powoli podjechałyśmy do szczytu stoku, wpięłyśmy buty w zapięcia i gotowe.
- Do zobaczenia na dole, łamago! - krzyknęła [I.T.P] i tyle ją widziałam. Po prostu super. Okej, [T.I.], dasz radę, to tylko mała górka, spokojnie. Dobra, to jedziemy. Powoli skierowałam przód deski w dół stoku i pojechałam. Tylko spokojnie, nacisk na lewą nogę, pochyl się do przodu, tak, dobrze, teraz to samo w drugą stronę, tak, jest okej, tylko się nie przewróć. Takim tempem zjeżdżałam w dół. Gdybym jechała szybciej, to... Pewnie bym się po drodze pozabijała, czy coś. Z nerwów popełniam dużo błędów, w sumie chyba jak każdy, nie?
- Hej, [T.I] - usłyszałam i zaczęłam się rozglądać. Kto mnie do cholery woła w takim trudnym dla mnie momencie?! - Tu, na górze! - podniosłam głowę delikatnie do góry. Ach tak. [I.T.P]. No, bo kto inny mógłby mnie teraz wołać? - Przepraszam, że nie zaczekałam, zobaczymy się na górze! - chwila moment... Ona już tam jest?! To jak ja niby mam się teraz nie bać?! Przecież ja tam nie wejdę... Zaczęłam zsuwać się na desce, znowu w dół, z tym, że teraz z dużo większym strachem. Przecież ja nie dam rady. Wywalę się, spadnę i będzie po mnie... Dobra, muszę spróbować. Jeszcze raz, pochyl się do przodu, przesuń na przednią krawędź, potem pochyl do tyłu, na tylną i... Dobiłam do kogoś. Podniosłam wzrok i zobaczyłam parę wpatrujących się we mnie intensywnie oczu.
- Nic ci się nie stało? - powiedział wysoki brunet o czekoladowych tęczówkach. Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć, jego oczy...
[T.I], ogarnij się!
- Nie, wszystko w porządku, chyba. A tobie nic się nie stało? W końcu to ja na ciebie wpadłam. - zawstydzona spuściłam wzrok. W końcu nie na co dzień rozbijam się o takiego przystojniaka. Chłopak uśmiechnięty pokręcił głową.
- Nie, jest okej. - powiedział i pomógł mi wstać. - Do zobaczenia, może się jeszcze spotkamy! - krzyknął, machając mi na pożegnanie i uśmiechając się przepięknie. Pojechał na dół.
- Do zobaczenia. - mruknęłam cicho. Westchnęłam i skupiając się na zjeździe udało mi się bez jakichś większych wywrotek i przygód dotrzeć do kolejki na dole. Na jej widok opadła mi szczęka. O Boże, ile ludzi! Ja w tej kolejce będę stała godzinę! Jak to się stało, że [I.T.P] tak szybko doszła do końca? Nie łapię... Ale z drugiej strony, ona z tym jej 'urokiem osobistym' potrafi wszystko. Uśmiechnęłam się do siebie na myśl o przyjaciółce, która pewnie w tej chwili wyzywa mnie od najgorszych, bo właśnie zdaje sobie sprawę z tego, jak długo będzie na mnie czekać... A może nie?
[T.I], pokaż na co cię stać!
Zdeterminowana zaczęłam moją akcję : dopchanie się do początku kolejki.
- Bardzo panią przepraszam. Oj, nie zauważyłam pana. Bardzo przepraszam... - te słowa, wypowiadane wraz z każdym potrąceniem przeze mnie jakiejś osoby wychodziły z moich ust automatycznie. Nie zastanawiałam się nad tym, czy faktycznie mówię do kobiety, czy też nie. Po prostu szłam naprzód. Oczywiście nie obyło się bez jakichś wyzwisk lub wrednych spojrzeń, ale mało mnie to obchodziło. Liczyło się teraz to, żeby jak najszybciej dojść do końca. Wiedziałam, że jeśli się odwrócę, to nie pójdę już dalej - weźmie mnie litość i przepuszczę jakieś małe dziecko, a potem już nie ma przebacz - dlatego parłam przed siebie z wysoko uniesioną głową. Kiedy zobaczyłam mój cel pożałowałam tego co zrobiłam. Tam było tak cholernie strasznie wysoko! Gdybym stała w tej głupiej kolejce, to może i [I.T.P] czekała na mnie całe wieki, ale przynajmniej mogłabym się przygotować do tego wjazdu psychicznie, a tak...
Niepewnie weszłam na podest i ze strachem patrzyłam kto będzie jechał ze mną. Jakiś chłopak. Super. Teraz to już na pewno będzie mój najgorszy wjazd w życiu. Weszłam na taśmę, usiadłam na krzesełku i zamknęłam oczy. Nie mogłam na to patrzeć. Kiedy zaczęliśmy się podnosić nie wytrzymałam i kurczowo zacisnęłam moje palce na nadgarstku chłopaka.
- Hej, spokojnie - usłyszałam miły głos tuż koło mojego ucha. Zaraz, ten głos! Ja go znam... Otworzyłam oczy i mało brakowało a bym spadła. Te oczy... Znowu patrzyły na mnie z uporem, czułam, że jego wzrok przeszywa mnie na wylot. - Jestem Zayn. - uśmiechnął się, co ja zaraz odwzajemniłam, z niejakim trudem.
- [T.I.] - uścisnęłam jego prawą dłoń lewą ręką, bo moja prawa ciągle była zaciśnięta na jego nadgarstku.
- To w takim razie, [T.I.], powiedz mi coś o sobie. Już drugi raz na siebie wpadliśmy, a pamiętaj, że dwa to przypadek, ale trzy to już przeznaczenie. Tak więc, słuc...
- To nie jest najlepszy moment, Zayn. - wymamrotałam cicho i skupiłam swój wzrok na mojej dłoni. Tylko za wszelką cenę, [T.I.], nie patrz teraz w dół!
- Boisz się, prawda?
- Jak cholera - wyszeptałam i próbowałam się skupić na niepatrzeniu w dół, co swoją drogą było trudne, czując na sobie wzrok bruneta.
- To spójrz mi w oczy, rozmawiaj ze mną i przede wszystkim się uspokój, [T.I.]. Wysokość to naprawdę nic strasznego, powiedziałbym raczej, że tu jest nawet pięknie, wystarczy się rozejrzeć i przestaniesz zauważać same złe rzeczy. Zobacz, na przykład tam... - Zayn mówił, a ja siedziałam zasłuchana. Po pewnym czasie, faktycznie poczułam, że już się mniej boję, przestało mnie to przytłaczać. Zaczęłam się nawet rozglądać na boki i patrzeć na rzeczy, które mi wskazywał. To na jakąś góralską chatkę, to na ośnieżone szczyty gór, to na zamarznięte jezioro w oddali, raz nawet wypatrzyliśmy barana!
- Dzięki, Zayn. Już nie musisz. - przerwałam chłopakowi słowotok i uśmiechnęłam się do niego lekko. On spojrzał na mnie i widząc, że już się nie boję spróbował oderwać moją rękę od jego.
- Matko, przepraszam cię! - wzięłam moją dłoń. Na śmierć o niej zapomniałam! Cały ten czas moje palce zaciskały się na jego ręce, na pewno go to bolało, ale on nic nie mówił. - Na pewno cię uciskała, naprawdę, przepraszam cię bardzo. - patrzyłam skruszona w jego oczy.
- Nie przepraszaj, nic się nie stało, bałaś się, to ci pomogłem, nawet jej nie czułem. - uspokoił mnie chłopak.
- Dziękuję za to co dla mnie zrobiłeś.Wiem, że nie jest łatwo pomóc komuś opanować strach, kiedyś próbowałam pokazać przyjaciółce, że pająki wcale nie są takie złe, ale mi się nie udało. Ciągle na widok pająków piszczy i ucieka. - zaśmiałam się. - Dla mnie pająki to nic strasznego, po prostu żywe stworzenia, czasem obleśne, to fakt, ale nie zawsze. Czasem są całkiem ładne.
- Ładne? Pająki, ładne? Ładna, to jesteś ty, a nie jakieś tam pająki. Brrrr. - wzdrygnął się i spojrzał na mnie z błyskiem w oku, a ja się momentalnie zarumieniłam.
- Dziękuję. - spuściłam wzrok.
- Nie wstydź się tego, przecież to nic złego, że jesteś ładna. - spojrzałam na niego niepewnie. - Całkiem ładna. - zaśmialiśmy się oboje. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało. Nie był typem chłopaka, który na mój widok by się ślinił (tak, znałam takich, coś strasznego!). Był normalny, potrafił ze mną rozmawiać o wszystkim i to było w nim fajne. Pomijając sam fakt, że był zabójczo przystojny, oczywiście. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Zwłaszcza na te jego oczy... Nie potrafiłam oderwać od nich wzroku. Działały jak magnez, tak jakby przyciągały moje i nie puszczały.
- [T.I.], halo. - machnął mi ręką przed oczami. Rozejrzałam się zdezorientowana.
- Co?
- Jesteśmy już. - uśmiechnął się. A tak, dojechaliśmy. Tak szybko mi ten czas minął!
Kiedy zeszłam z krzesełek i dotknęłam ziemi, poczułam ulgę. Niby się nie bałam w trakcie, ale jednak zawsze na ziemi najlepiej. I bezpieczniej.
- [T.I.]! [T.I.], tutaj! - moja przyjaciółka machała energicznie rękoma, chcąc zwrócić moją uwagę. Odmachnęłam jej, żeby pokazać, że ją zauważyłam. Skinęłam na Zayn'a.
- Idziesz? To moja przyjaciółka, ta od pająków. - uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Tych całkiem ładnych? - mrugnął do mnie.
- Dokładnie. - udałam, że nie zauważyłam jego gestu i po prostu pociągnęłam go za sobą.
- [I.T.P], to jest Zayn. Zayn, poznaj [I.T.P]. - przedstawiłam ich sobie. Podali sobie ręce i między nami zapadła cisza. Żadne z nich nie miało chyba zamiaru rozpoczynać rozmowy, a ja jakoś nie należę do osób, które są tzw. duszami towarzystwa.
- Em... Um... To co robimy? - jakimś cudem udało mi się odezwać. Uff... Błagałam ich wzrokiem, ale jakoś żaden z nich nie pałał się do tego, żeby mi pomóc. No dzięki...
- Nie wiem, możemy iść na kawę, co wy na to? - [I.T.P] patrzyła na nas wyczekującym wzrokiem, a ja patrzyłam tylko na Zayn'a.
- Ej, słuchajcie, ja nie chcę wam przeszkadzać. Idźcie same na tą kawę, ja nie muszę. - uśmiechał się do nas promiennie. - Poza tym,               [T.I], będziecie tu jutro, nie?
- No właśnie nie, wieczorem wyjeżdżamy. - spuściłam głowę w dół. Tak strasznie chciałam się z nim jutro spotkać! Ale niestety, tak miałyśmy zaplanowany wyjazd i tego raczej nie przesunę... Kurde. - Przepraszam, Zayn.
- Hej, ale to nie twoja wina! - podszedł do mnie i podniósł brodę do góry, tak, żebym patrzyła w jego oczy, co swoją drogą było dla mnie przyjemnością. Już ubóstwiam te jego czekoladowe tęczówki. - Poza tym, kto wie, spotkaliśmy się dwa razy, za trzecim to będzie już przeznaczenie. - wyszeptał mi do ucha, a ja poczułam stado motyli w brzuchu. - Do zobaczenia, [T.I]. Jestem pewien, że jeszcze się spotkamy. - musnął ustami mój policzek i odszedł... Odjechał.
- O kur*a. Jeśli mi powiesz, że on ci się nie podoba, to chyba cię trzasnę, wiesz? - powiedziała [I.T.P] i roześmiała się głośno.
- To tylko kolega... - odpowiedziałam jej, choć sama nie wierzyłam w to co mówię. Byłam zakochana. Na zabój.
                        * * *
Szłam spokojnie ulicami Londynu. Tydzień temu wróciłam do domu i od tamtej chwili wysoki, przystojny brunet z ciemnymi oczami ani na chwilę nie opuścił mojej głowy. Myślałam o nim dzień i noc, nie mogłam przestać. To było jak uzależnienie. On był moim narkotykiem. A najlepsze było to, że prawdopodobieństwo, że spotkam kiedyś mojego księcia było bardzo nikłe. Praktycznie zerowe. Ile jest na świecie krajów, ile języków. Co prawda on mówił po angielsku tak, jakby to był jego narodowy język, ale przecież ja też całkiem sprawnie posługiwałam się francuskim... Dlaczego nie wzięłam od niego numeru? Dlaczego nie wpadłam na niego wcześniej?! Te pytania nie dawały mi spokoju. Gdybym została tam dłużej, gdybym... Och, to bez sensu. Muszę się po prostu pogodzić z tym, że już go nie zobaczę, muszę zakochać się od nowa, w kimś innym, a nie w kimś, kogo znałam 33 minuty. Dlaczego życie jest takie poplątane?
Doszłam do mojej ulubionej ławki w parku, była schowana w cieniu, w sumie to za kilkoma drzewami i naprawę trzeba się było bardzo wysilić, żeby ją dojrzeć. Odkryłam ją już dawno temu, nikomu o niej nie mówiłam, była taką moją tajemnicą, azylem, miała zapewnić bezpieczeństwo. Zawsze, kiedy czułam się, nie wiem, taka... Pusta? Tak to chyba dobre określenie. Zawsze, kiedy się tak czułam przychodziłam tutaj, czytałam książkę, albo po prostu rozmyślałam. Tak się złożyło, że w tym tygodniu byłam tu codziennie. Każdego dnia czułam się tak samo. Pusto.
Ale dzisiaj czułam w tym miejscu coś innego. Nie było tu tego zwykłego hałasu, śpiewu ptaków, dźwięku silników z oddali. Było cicho. Zdecydowanie za cicho. Tak jakby... Jakby coś się miało wydarzyć specjalnego.
- [T.I]? Nie wierzę... - w moim kierunku szedł wysoki, przystojny brunet z ciemnymi oczami. Ten z moich myśli, marzeń, wspomnień. Ten sam.
Nie myślałam co robię, uczucia zawładnęły mną całkowicie. Rzuciłam mu się w ramiona, a on okręcił mną dookoła. Nie ważne było to, że zachowujemy się jak dzieci, nie liczyło się to, że nie wiem skąd on się wziął. Liczyło się to, że tu jest.
- Dwa to przypadek, ale trzy to już przeznaczenie, pamiętasz? - wyszeptał mi do ucha. Znowu te motylki.
- Jak mogłabym zapomnieć? - spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam w nich wielką radość, uczucie spełnienia i... Miłość?
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - tak, to pytanie było zdecydowanie skierowane do mnie.
- Wierzę, Zayn. - nie powiedziałam nic więcej. To mu wystarczyło. Spojrzał mi głęboko w oczy i czule pocałował. Bez namysłu oddałam pocałunek. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie.
- Kocham cię, Zayn. - wyszeptałam.
- Też cię kocham, [T.I]. Nawet nie wiesz jak.
***
Dobra, stwierdziłam, że wstawię tego imagina, co mi tam :D
Co o nim sądzicie? Podobał się Wam? Piszcie w komentarzach ;*
STRASZNIE, STRASZNIE WAM DZIĘKUJĘ ZA TYLE KOMENTARZY POD OSTATNIM POSTEM <3
JAK TO ZOBACZYŁAM, TO BYŁAM TAKA PODJARANA, ŻE...
NO KOCHAM WAS, NO! <3
Komentujcie dalej, kochane <3
Mary ;*

4 komentarze:

  1. Czytałam to już przedtem, no ale przeczytałam teraz drugi raz ;) Jest po prostu zajedwabisty !!! Kocham ten imagin <3 Taka miłość od pierwszego wejrzenia... Cudownie. Weź wstawiaj szybko następną część tamtego 'opowiadania' , bo już wytrzymać nie mogę. :D
    Ps. U mnie 9 rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba czemak na wiecej i życze weny :D Zapraszam do mnie :D http://trzyslowanajpiekniejsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cuudo ;D NIe dziwię się że zdobyłaś 1 miejsce ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny imagin c: Gratulacje 1. miejsca <3
    Chelly

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarze :))
Pamiętajcie, że każdy komentarz daje motywację! ♥

Szablon by S1K