wtorek, 4 lutego 2014

#7

Z każdą chwilą płakałam coraz mocniej. Łzy nie potrzebowały mojej pomocy - same spływały po moich policzkach. Jak to możliwe, że jeszcze chwilę temu byłam tak strasznie szczęśliwa, a teraz? Nic nie warta beksa.
- Spokojnie, Oliv, musisz się uspokoić. - jakiś męski głos. Louis, Harry, Liam, Niall? Na pewno nie, przecież oni leżą w łóżkach i nie mogą wstawać. Czyli to musi być... Podniosłam wzrok. Tak, to on. Zayn. Jego twarz, taka idealna, bez żadnej skazy. Ale jednak inna, taka... Smutna? Nie rozumiem. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - znowu ten jego niski głos. Chciałam zaprzeczyć, powiedzieć, że już nic nigdy nie będzie dobrze, ale z moich ust nie był w stanie wydobyć się żaden dźwięk. Po prostu pokręciłam głową i zaczęłam płakać jeszcze głośniej. Wtuliłam się w tors chłopaka i leżałam. On cały czas głaskał mnie po włosach i szeptał mi do ucha : 'wszystko będzie dobrze' , ' na pewno dasz radę' . Dla mnie były to tylko słowa, nic nie warte, puste, słowa. W tamtej chwili wiedziałam, że nic nie będzie dobrze. W momencie, w którym Emmily opuszczała naszą salę szpitalną coś we mnie drgnęło. Miałam coś jakby przeczucie, że to wszystko źle się skończy.
- Jak się czujesz? - spytała El, która przed chwilą razem z Danielle podeszła do mojego - w sumie to Emmily - łóżka. Popatrzyłam na nią i to chyba jej wystarczyło. Mój smutny, bez śladu życia wzrok mówił więcej niż 1000 słów - czułam się beznadziejnie. Nic, oprócz świadomości, że z Em wszystko w porządku, nie było w stanie mi pomóc, pocieszyć. Nawet Zayn, choć jego słowa dawały chwilową ulgę.

     * Oczami Zayn'a *

-Chyba zasnęła. - dziewczyna co chwilę  brała głębszy oddech, który stosunkowo się uspokajał po półgodzinnym płakaniu. Jej twarz była mokra od łez.
- Biedaczka. To musi być dla niej straszne... - powiedziała Eleanor.
- Dokładnie. Gdyby jeszcze miała jakieś wsparcie od rodziny... Ona w ogóle ma jakąś rodzinę? - spytała zaciekawiona Dan.
- Mało mi o tym mówiła. Wspominała, że jest sama, rodzina ją olała, czy coś. - na sali zapadła cisza. Czułem, że nawet chłopcy - choć przecież z nią nigdy nie rozmawiali - coraz bardziej jej współczują, ale też lubią, szanują. Osoba, która sobie radzi w takiej sytuacji, albo musi mieć stalowe nerwy, albo po prostu znajomych, którzy ją wspierają. Olivia na początku miała tylko Emmily. I mimo wszystko sobie radziła. - Szczerze mówiąc, to ona ma tylko Emmily.
- I nas. - dodał Louis.
- Tak. I nas. - pokiwałem głową. Ona na prawdę ma tylko nas. Bardzo chciałbym, żeby była szczęśliwa, a wiem, że teraz z pewnością nie jest. Zbyt dużo problemów, obowiązków teraz na nią spadło. Codzienne wycieczki do szpitala i ten strach. Wiem jak się czuła, bo sam to wszystko przeżywałem. Nie myślisz o niczym innym, tylko o tym czy dadzą radę. Czy przeżyją, wybudzą się. Czy wszystko będzie jak dawniej. Ale prawda jest taka, że już nigdy nie będzie tak jak wcześniej. Będziemy się starać zapomnieć, ale nigdy nie zapomnimy. Przynajmniej ja nigdy nie zapomnę.
- Mam nadzieję, że z Em wszystko okej. Pójdę spytać lekarzy. - powiedziała Dan i zaczęła kierować się do wyjścia na korytarz.
- To ja też pójdę, zaczekaj. - powiedziałem, a Danielle kiwnęła głową. Delikatnie zsunąłem z siebie ciało brunetki i ułożyłem ją na szpitalnym łóżku.
- Dbajcie o nią! Jak się obudzi, to dajcie znać! - rzuciłem chłopakom i ruszyłem do wyjścia. Szybko dogoniłem Dan. Razem szliśmy w kierunku recepcji, potem do sali operacyjnej. W tej części szpitala wszystko wyglądało inaczej. Sam wystrój był bardziej surowy, a kiedy się tam wchodziło, to aż się człowiekowi nastrój psuł. Nawet widok z okna był zupełnie inny. Z sali chłopców i Em oglądałem podjazd, parking - nasze fanki też - ulice, a za nią lasek. Było tam jasno, przyjemnie się patrzyło, a tu... Za oknem jakieś kontenery, zaułki. Na dodatek bez oświetlenia. Przygnębiające, na prawdę.
Doszliśmy do miejsca, które wskazały nam panie w recepcji. W tamtym miejscu był strasznie duży zgiełk. Lekarze biegali w tą i spowrotem z przerażonymi minami. Chyba nie wiedzieli co mają robić. Za szybą było słychać głośne pikanie aparatury. Spojrzeliśmy na siebie z Dan przerażeni i spytaliśmy się lekarza co się dzieje.
- Wystąpiły powikłania. Przepraszam, ale muszę iść! - wystraszeni spojrzeliśmy na siebie. Postanowiliśmy postać tam chwile oczekując na rozwój wydarzeń. Byliśmy przerażeni. Widać było jak pojedyncze łzy spadają na policzki Dan.
Nagle wszystko ucichło, a za drzwiami usłyszeliśmy głos lekarza.
-Czas zgonu?
Danniele rozpłakała się na dobre. Ale mi też dużo do tego nie brakowało. Wyobrażałem sobie zapłakaną twarz Olivi.
- A mogłabym jeszcze pójść przed operacją pożegnać się z przyjaciółmi? - nie wiem czy mi się przesłyszało, ale to był głos Emmily!
- Też to słyszałeś? - spytała Danniele Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo drzwi się otworzy i wyszła z nich... Emilly. Szybko wstaliśmy i ją ścisneliśmy z całej siły. Była troche zdezorientowana widząc nasze blade i mokre od łez twarze.
- Wszystko w porządku? - zapytała słabym głosem, uśmiechając się przy tym delikatnie.
- Jak najbardziej - odpowiedzieliśmy zgodnie. Poszliśmy z nią w kierunku sali chłopków, gdzie rówńież spała Olivia, żeby dziewczyna mogła się z nimi potrzegnać. Przecież to akurat było logiczne, że dziewczyna nas bez słowa "cześć" nie zostawi. Ale nam strachu napędziła. Okazało się, że w tamtej sali umarł starszy człowiek, z powodu nieprzyjęcia się serca.  Gdy nas nie było to Oliv musiała się obudzić bo właśnie wychodziła z pokoju kierując się do dystrybutora z wodą. Gdy zauważyła Em szybko do niej podbiegła z wielkim uśmiechem na twarzy. Było widać, że te dwie dziewczyny łączy wielka więź.

            * Oczami Olivii *
                                                       - A ty już po operacji? Aż tak długo spałam? - uśmiechnęłam się widząc przyjaciółkę. Czułam, że mam jeszcze mokre policzki od płaczu.
- Wiem, że jesteś śpiochem, ale chyba nie aż takim. Miałam badania.- jej głos był słabiutki, przerywał się. Miałam wrażenie, że przyjaciółka zaraz osunie się na podłogę. Szybko podeszłam do niej i ją przytuliłam, żeby czuła, że zawsze przy niej jestem. Dziewczyna uniosła lekko ręce, żeby mnie przytulić i nagle poczułam cały jej ciężar na sobie.
- Emmily? Em? - dziewczyna nie odpowiadała. Przybiegli lekarze, położyli ją na noszach, a ona nadal nie otwierała oczu. Zaczęli kierować się z nią na salę operacyjną. Wtedy odzyskałam świadomość, która uderzyła we mnie z całym impetem. Nie... Chciałam pobiec za blondynką, ale nie mogłam, ponieważ powstrzymywały mnie silne ręce. To pewnie Zayn... Nawet nie zauważyłam kiedy mnie chwycił. Zaczęłam się szarpać, za wszelką cenę chciałam dogonić przyjaciółkę. Musiałam! Jednak nic nie mogłam zrobić.
- EMMILY! EM! OBUDŹ SIĘ! - krzyczałam, jakby mogło to coś dać, jakby krzyk mógł uratować jej życie... - Proszę... - powoli opadałam z sił. Zbyt wiele się wydarzyło... Powoli odwróciłam się w stronę mulata, który patrzył na nie smutnym wzrokiem. No tak... Pewnie znowu mam całą mokrą od łez twarz. Ale kto normalny w takiej sytuacji by nie płakał? Przytuliłam się do niego. Po chwili zrobił to samo. Em i Danielle też się do nas przytuliły i trwaliśmy w tym uścisku.
- Przepraszam... - usłyszałam nieśmiały głosik i poczułam, że ktoś stuka mnie w ramię. Odwróciłam się i ujrzałam małą dziewczynkę. Na oko sześcio lub siedmioletnią.
- Coś się stało, aniołku? - Dan schyliła się w stronę małej. Ja nie byłam w stanie, poza tym... Jakoś nigdy nie miałam dobrego podejścia do dzieci.
- Bo ja-a-a b-b-bym chcia-a-ała... - jąkała się dziewczynka.
- Co byś chciała? Nie denerwuj się, my nie gryziemy. - brunetka uśmiechnęła się promiennie do 'aniołka'.
- A-a-auto... A-auto-o... -patrzyliśmy z wyczekiwaniem na dziewczynkę. Swoją drogą... Wyglądała tak ślicznie i słodko, kiedy się jąkała! - Chciałabym autograf. - powiedziała w końcu cichutko.
- A od kogo, słoneczko? - nie wiem, czy do dzieci takie zdrobnienia przemawiają, ale ja osobiście dość dziwnie bym się czuła, gdyby ktoś nieznajomy mnie tu słoneczkiem nazywał... Ale okej, nie wtrącam się.
Mała wskazała paluszkiem na Zayn'a. No tak... Zapomniałam, że on tu stoi. Od kogo innego mogłaby chcieć autograf jak nie od naszej gwiazdy?
Tym razem to Malik ślicznie się uśmiechnął i podszedł do dziewczynki, która gniotła w rączkach róg swojej sukienki. Nic nie mówiąc wyjął z kieszeni kartkę i długopis  (czy on jest zawsze przygotowany na takie rzeczy?!) i zaczął pisać. Nie mogłam się powstrzymać i zajrzałam mu przez ramię :
    
       " Dla małego aniołka, który w szpitalu bardzo poprawił mi humor :)
  
                .                    Zayn  "

- Jak masz na imię?
- K-kate. - odpowiedziała dziewczynka. Zayn uśmiechnął się jeszcze szerzej, imię musiało mu się spodobać. Jeszcze tylko szybko się podpisał i podał Kate karteczkę. Dziewczynka pisnęła z radości. Mulat przytulił ją jeszcze na pożegnanie i Kate pobiegła w stronę mamy, która przyglądała się całemu zdarzeniu z końca korytarza. Postanowiliśmy wrócić do sali. Kiedy usłyszałam " Mamusiu, a co tu jest napisane? " z ust małej Kate zaśmiałam się cicho. Takie małe stworzenie, a ile radości przynosi... Może kiedyś nawet polubię dzieci?
- Co się stało? - pytał zaciekawiony Harry. - Przed chwilą słyszałem zrozpaczone krzyki Olivii, a teraz wracacie z bananami na twarzach. - mógł tego nie mówić. Momentalnie zrobiło mi się słabiej. Loczek musiał to zauważyć, ponieważ spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.
- Przepraszam, zapomniałem, że to dla ciebie takie trudne.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam pociągając nosem i ścierając łzę z policzka. Znowu płaczę. Cholera.
- Czy jest tu panna Howard? - do naszej sali wpadła zdyszana pielęgniarka. Pokiwałam głową.
- Tak, o co chodzi? - powiedziałam cicho. - Czy stało się coś z Emmily? - dopiero teraz do mnie dotarł powód, z którego musiała przyjść do naszej sali. Musiało się coś stać z Em... Widząc minę młodej kobiety moje przeczucia co do tego, że to wcale nie jest dobra rzecz zwiększały się. Pielęgniarka nie odpowiadała. - Czy coś się z nią stało, do cholery?! - wykrzyknęłam.
- Nie żyje, przykro mi.

***

Przepraszam!!! Wiem, że ona nie miała umrzeć, ale taki był plan, tak miało być ;/ Wybaczcie <3
I jeszcze jednak sprawa... Przez przypadek usunęłam rozdział 6 :// Postaram się go napisać jeszcze raz, ale na pewno będzie trochę inny :(

NIE WIEM KIEDY POJAWI SIĘ NASTĘPNY ROZDZIAŁ, BO WYJEŻDŻAM W SOBOTĘ I WRACAM DOPIERO ZA TYDZIEŃ!

Jeżeli złapię internet, to może coś dla Was wstawię, ale nic nie obiecuję :D

Komentujcie, proszę! Napiszcie chociaż jedną głupią buźkę :))

Do napisania!
Mary ;*

7 komentarzy:

  1. Dlaczego ją uśmierciłaś? Niieee! Pisz jak najszybciej nn xD

    OdpowiedzUsuń
  2. :( szkoda że ona nie żyje ;/ czekam na next;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. To smutne że umarła. Biedna Olivia :C Czekam na next ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna Okucia :-( czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć, jak zawsze świetny rozdział!
    Sorry, że nie byłam na lodowisku :-(
    Twoja przyjaciółka......

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie wątpiłam w to, że jest z Ciebie gapa <33. Biedna Em, ale ty jesteś zła.... A może lekarze się pomylili? Zawsze trzeba być pozytywnym :// Ten chwilowy uśmiech pod koniec za bardzo nie pasuje, ale to chyba była moc, którą emituje każde dziecko :)).

    OdpowiedzUsuń
  7. NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!
    Chelly

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarze :))
Pamiętajcie, że każdy komentarz daje motywację! ♥

Szablon by S1K