- Olivia, idziemy na spacer, potem do Nando's, idziesz? - Niall wpadł do mojego pokoju jak burza. Na twarzy miał przyklejony szeroki uśmiech. Jedyny człowiek jakiego znam, który na wzmiankę o Nando's, albo jakimkolwiek jedzeniu szczerzy się jak głupi. Kiedy go widzisz jak się cieszy, to od razu zapominasz o złych rzeczach, jego szaleńczy uśmiech sprawia, że chce się śmiać na okrągło.
- A... No wiesz, ON idzie? - dałam wyraźny nacisk na wyraz 'on', żeby nasz kochany głodomor nie miał żadnych wątpliwości o kogo mi chodzi.
Tak... Ostatnimi czasy z chłopakami dogadywałam się naprawdę dobrze, można powiedzieć, że się z nimi zaprzyjaźniłam. Już dawno przeprosiłam chłopaków za to, co chciałam zrobić, wytłumaczyłam, a oni mnie zrozumieli i od tamtego momentu nie myślałam o przeszłości. Liczyła się tylko przyszłość, nie chciałam z powrotem rozdrapywać ran. Nasze kłótnie, sprzeczki i krzyki były już na porządku dziennym. Z każdym z nich umiałam normalnie rozmawiać, żartować, dużo częściej się z nimi wszystkimi śmiałam. Poprawka: prawie wszystkimi, zostawał jeszcze Zayn. Ostatnio w ogóle się z nim nie widywałam, przychodził tylko na próby, gdzieś znikał, a jeśli już był w domu, to mijaliśmy się bez słów. Nie mogliśmy wytrzymać ze sobą w jednym pokoju dłużej niż minutę i zawsze któreś z nas opuszczało pomieszczenie. Myślę, że Malik jest... Nie wiem, czy zły, ale wiem, że czuje się podobnie do mnie. Niby chce ze mną porozmawiać, wyjaśnić wszystko, ale jednak nie potrafi. Dlatego się do siebie nie odzywamy, traktujemy jak powietrze. I to przygnębia. A nawet bardzo.
- Nie - rzucił blondyn. - Wyszedł gdzieś.
- To w takim razie idę. - posłałam w jego kierunku delikatny uśmiech.
- Okej, czekamy na dole! Masz 10 minut! - krzyczał Niall zbiegając po schodach. Zaśmiałam się tylko pod nosem i schyliłam się do szafy w poszukiwaniu jakichś wygodnych, odpowiednich do pogody ubrań. Mój wybór padł na ciemne spoednki i jasnoniebieską bluzkę z 3/4 rękawem. Przejrzałam się w lustrze, wrzuciłam potrzebne rzeczy do torebki. Po namyśle, zostawiłam ją jednak w pokoju i zbiegłam na dół, gdzie czekała na mnie czwórka chłopców.
- No no, 9 minut 48 sekund, niezły czas, Oliv. - Lou patrzył na mnie roześmianymi oczami.
- Dzięki, marchewko. Starałam się. - trąciłam go łokciem. Wszyscy się głośno zaśmialiśmy i wyszliśmy na zaplanowany spacer. Nie wiedziałam, w którą stronę chłopcy zamierzali iść, więc po prostu szłam za nimi.
- Kiedy macie następną trasę?
- A co? Chcesz się nas pozbyć? - Harry zabłysnął swoimi ząbkami.
- Tsa... I może jeszcze imprezkę zrobię?
- Kto wie? - wtrącił się Lou ze swoim łobuzerskim uśmiechem.
- Ty mnie chyba nie znasz, Tomlinson. - mruknęłam.
- To pozwól się poznać, mała. - brunet zamknął mnie w szczelnym uścisku.
- Tylko nie mała, marchewo. - momentalnie poczułam, że zaczyna brakować mi powietrza. - Dobra, przepraszam! Puść mnie, nie mogę oddychać! - zero reakcji z jego strony. - Niall, ratuj! - miałam nadzieję, że blondynek się nade mną zlituje, w końcu to ja jestem jego ulubioną Olivią i chyba chce, żebym żyła, a on...
- Tulimy! - krzyknął i zaczął ściskać mnie z drugiej strony. Naprawdę brakowało mi powietrza.
- Liam, Hazz, ratujcie, proszę. - powiedziałam cicho i spojrzałam na nich błagalnym wzrokiem. Na początku cicho się podśmiewywali, ale widząc, że nie żartuję, odepchnęli ode mnie tych dwóch wariatów i w końcu mogłam zaczerpnąć powietrza.
- Dzięki, chłopcy. - przytuliłam moich wybawicieli i skradłam im po buziaku.
- A my? - Niall z Tommo wskazywali dłońmi na swoje policzki.
- A wy... - podeszłam powoli do Niall'a, pochyliłam głowę w stronę policzka i gwałtownie się odsunęłam wymierzając mu siarczystego policzka.
- Ał - jęknął. - Za co? - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Poważnie? Nie miałam zamiaru odpowiadać. Moją uwagę przykuł głośny, za głośny, śmiech Tomlinson'a. Ruszyłam w jego kierunku z niebezpiecznym uśmiechem na ustach.
- Oj Tommo, Tommo. Mamusia cię nie nauczyła, że z kobietami się nie zadziera? - na widok jego miny myślałam, że wybuchnę śmiechem. On się mnie bał! Postanowiłam nie trzymać go dłużej w niepewności i na jego policzku również odbiła się moja dłoń. A przynajmniej miała się odbić, bo w momencie, w którym już dotykała jego policzka ten skończony idiota przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął biec przed siebie.
- Louis! Puszczaj mnie! Proszę! Lou! - brunet nie słuchał mnie tylko dalej uparcie parł przed siebie. Dotarliśmy do parku, ale Tomlinson chyba nie zamierzał się zatrzymywać. Poczułam, że stoimy dopiero przed fontanną i wtedy dotarło do mnie co on zamierza zrobić.
- Louis, nie zrobisz tego. - próbowałam nadać mojemu głosowi władczy ton.
- Jesteś pewna? - spojrzał na mnie spod podniesionej brwi. Oczywiście, że nie jestem pewna! A raczej jestem, tego, że mnie tam wrzuci, jeżeli nie wymyślę czegoś mądrego...
- Zrobię dla ciebie wszystko, tylko mnie tam nie wrzucaj, Louis'ku (?) mój kochany.
- Wszystko?
- No jasne! Mogę ci prać skarpetki przez miesiąc. - patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
- On nie nosi skarpetek, skarbie.
- Styles, nie pomagasz! I nie jestem twoim skarbem! - wydarłam się na Harry'ego, a on tylko się ze mnie śmiał.
- Dobrze, Olivia. Nie wrzucę cię, pod warunkiem, że nie będziesz do mnie mówiła 'marchewo', ani 'marchewko', jasne?
- Jak słońce, mar... Louis. - uśmiechnęłam się do niego promiennie. To będzie trudne, ale lepsze to niż być całą mokrą. Zawsze mogę do niego mówić 'pasiasty', co nie? - Dlaczego mnie nie puszczasz? - brunet cały czas trzymał mnie na rękach i patrzył się na Niall'a. Coś kombinowali. - Lou?
- Ja ciebie nie wrzucę, ale jak jego przekonasz? - wyszczerzył się do mnie i rzucił mnie Niall'owi. Dosłownie. Rzucił.
- Witaj, Olivko. - blondynek patrzył się na mnie z bardzo niebezpiecznym uśmiechem. On chyba na prawdę zamierzał mnie tam wrzucić.
- Proszę, Niallerku, przecież wiesz jak ja cię kocham, nie wrzucaj mnie. - zatrzepotałam rzęsami.
- Tak mnie kochasz, że bijesz? O nie, moja droga, nie ma przebacz. Będziesz mokra. - podszedł do fontanny.
- Nie pójdę z tobą do Nando's. - te słowa to była taka moja ostatnia deska ratunku.
- No cóż, jakoś to przeboleję. Jak myślisz, Li, zasłużyła? - w myślach błagałam go, żeby zaprzeczył. Ale się przeliczyłam. Za dobrych przyjaciół, to ja nie mam.
- Wrzucaj. Szybciej będziemy w domu. - spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem, ale jego oczy ciągle się śmiały. Jak można tak się mną bawić?!
- Lecisz, aniołku. - wyszeptał mi do ucha blondyn i poczułam, że faktycznie lecę i chwilę później byłam już cała mokra i wkurzona. Bardzo wkurzona. Wyszłam z fontanny i podeszłam do Louis'a. Tym razem on dostanie pierwszy.
- Nie wywiniesz mi się, mój drogi, nie tym razem. - chwyciłam przerażonego chłopaka za koszulkę i pociągnęłam go do fontanny. Potem po prostu go popchnęłam i chociaż opierał się, to mi się udało.
- Tak! Tomlinson mokry! Jeee! - krzyczałam i śmiałam się z niego okropnie. Z początku był na mnie zły, ale potem również zaczął się śmiać i mnie chlapać, więc wskoczyłam do wody i mu oddałam. Widziałam, że Li, Hazz i Nialler patrzą się na nas jak na wariatów, ale z drugiej strony, czy my nie jesteśmy wariatami?
- Lou. - skinęłam na chłopaka. - Chlapiemy ich.
- No jasne, dawno tego nie robiłem. - widziałam w jego oczach iskierki. Od razu wzięliśmy się do pracy. Kiedy Liam zorientował się co robię, było już za późno. Jego nowa koszulka była mokra.
- Ups... Wybacz, Li, nie zauważyłam cię. - pokazałam mu ząbki. Chłopak mi nie odpowiedział, tylko wskoczył do wody i zaczął mnie podtapiać, śmiejąc się przy tym. Wydostałam się z pod wody i zaczęłam oddawać Payn'owi. Rozejrzałam się i stwierdziłam z zadowoleniem, że Niall i Harry też są już w fontannie. Rozpoczęła się prawdziwa bitwa na chlapanie. Podzieliliśmy się na drużyny - byłam z Horan'em i Louis'em, ciekawe dlaczego? Dawno się tak świetnie nie bawiłam.
***
Mogłabym siedzieć w tej wodzie do końca dnia i by mi się to nie znudziło, ale niestety wraz z pojawieniem się paparazzi musieliśmy się zwijać. Wybiegliśmy z parku i skierowaliśmy się do domu. Reporterów zgubiliśmy po jakimś czasie, więc zwolniliśmy kroku.
- I co, Olivko, nadal jesteś na nas zła? - Niall oparł się na moim ramieniu.
-Hmm, niech pomyślę... Nie, bo dzięki wam te dwa jełopy, które nie reagowały jak mnie wrzucałeś do wody zostały całe mokre i w dodatku przegrały bitwę! Tak! - przybiłam piątkę chłopcom. Wpadłam na pewien pomysł. - Niall? - spojrzałam nie niego niepewnie.
- Tak...?
- Ty masz odrosty! - wykrzyknęłam najbardziej dramatycznym głosem na jaki było mnie stać.
- Co?! Dlaczego wcześniej mi nie powiedzieliście?! Muszę iść do fryzjera! - krzyczał zrozpaczony, a my tylko patrzyliśmy na niego zdziwieni.
- Stary, nie chcę ci nic mówić, ale zachowujesz się jak rasowa blondynka. - powiedział Harry, kładąc mu ręcę na ramieniu.
- Ale nie przejmuj się, z tego można się wyleczyć. - dodałam, zginając się w pół ze śmiechu.
- Olivia! Jemu mogę wybaczyć, bo się przyzwyczaiłem, ale tobie? Tak łatwo nie będzie! - wykrzyknął i zaczął mnie gonić. Na szczęście do domu nie miałam daleko, wystarczyło tylko wbiec do środka i zamknąć się. Po kłopocie. Byłam już na schodach, kiedy w kogoś uderzyłam.
- O jeju, przepraszam, nie zauważyłam pan... - zamarłam, kiedy zobaczyłam na kogo wpadłam. O Boże.
***
Hej, hej! Przybywam z 10 :D Jak się podobała ta część? Bo mi osobiście bardzo dobrze się ją pisało, w końcu coś radosnego ;)) Jak myślicie, na kogo Olivia wpadła?
Jestem chora, więc może szybciej wymyślę następny rozdział ;3
Zmieniłam wygląd bloga, jak Wam się podoba? :D
Do napisania!
Mary ;*
KOMENTUJCIE! <33