- Dobra, dzięki. - spojrzałam na chłopaka z wdzięcznością. - To jeszcze raz. Blondas to Niall, marchewka i paski to Louis, loczek to Harry, ten ostatni to Liam, a ty jesteś Zayn. - popukałam mulata w ramię.
- Wiesz co? - zapytał mnie, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Czuję, że cię lubię.
- Cieszę się. A ty wiesz co co? - tym razem on patrzył na mnie, czekając na odpowiedź. - Czuję, że cię lubię.
- Mam deja vu, a ty? - zaśmialiśmy się. - Nie sądziłem, że mój urok osobisty tak szybko cię do mnie przekona. - Zayn poruszył zabawnie brwiami.
- A widzisz. Jednak cuda się zdarzają.
- Mówisz, że się zdarzają? - pokiwałam głową. - A więc, nie będziesz miała nic przeciwko zrobieniu sobie paru zdjęć ze mną?
- Zdjęcia? Z tobą? Zawsze i wszędzie. Chociaż w sumie, to ja powinnam ciebie błagać o zdjęcia. To ty jesteś sławny.
- Ale to ty jesteś piękna. - poczułam, że się rumienię.
- Dzięki. Robimy te zdjęcia?
Mulat wyjął telefon i pstryknął nam parę fotek. Na jednej nawet pocałował mnie w policzek. To było... Słodkie. Bardzo słodkie.
- Hej, Zayn, gdzie masz ten mój autograf? - nie wierzyłam, że powiedziałam to tak swobodnie. W tamtym momencie w ogóle dziwiłam się jak ja mogłam ich nienawidzić. Byłam pewna, że reszta chłopców była tak sama. Beztroska i zabawna. To było widać po ich twarzach. Będę musiała przyznać Emmily rację. Nie będę długo miała spokoju, bo zaraz pewnie zaczną się te całe " A nie mówiłam? " , ale dam radę.
- Co? Jaki autograf? - Zayn udawał idiotę. A może wcale nie udawał? Nie wiem. - A... Ten autograf.
Chłopak wyjął kartkę z kieszeni i zaczął coś na niej pisać. To "coś" było dłuższe niż po prostu autograf z normalną dedykacją. Byłam bardzo ciekawa, co też ten chłopak wymyślił. W końcu mulat podał mi kartkę, na której było napisane :
" Dla prześlicznej Olivii, która może i mnie nienawidziła, ale jestem pewien, że jak wróci do domu to zacznie błagać Em, żeby pożyczyła jej nasze płyty - Zayn
P.S. Jestem też pewien, że nie wiesz jak mają na nazwisko chłopcy, a wiem, że nie chcesz wyjść na idiotkę, więc proszę cię bardzo :
Niall Horan, Liam Payne, Louis Tomlinson, Harry Styles i ja - Malik.
P.S. 2 Odwróć kartkę. "
Zaśmiałam się cicho i wykonałam polecenie. Na odwrocie Pan Malik napisał mi swój numer i dopisał : " Wiem, że będziesz tęsknić. Jak będziesz chciała, to zadzwoń ;* "
- Nie no, Malik. Pewności siebie to tobie nie brakuje. - powiedziałam do chłopaka, który cały czas uśmiechnięty patrzył, jak czytam.
- No dziękuję ...? - spojrzał na mnie pytająco, a ja nie rozumiałam o co mu chodzi, więc nic nie mówiłam. - Też chcę do ciebie mówić po nazwisku.
- Howard, Malik. Nazywam się Howard. - odparłam rozbawiona
- A więc, droga panno Howard. Nie powie mi chyba pani, że nie będzie tęsknić?
- Nie powiem. Bo będę. - przytuliłam go. Po chwili razem się śmialiśmy. Jednak nie mogliśmy się śmiać długo. Usłyszeliśmy wielki huk. Huk, który odrzucił nas wszystkich do tyłu. Zayn zdążył mnie do siebie przyciągnąć, więc poleciałam razem z nim. Mieliśmy ogromne szczęście, bo wyladowaliśmy na kanapie - jedynej w tym pomieszczeniu. Reszta pewnie nie miała tyle szczęścia. Rozejrzałam się po otoczeniu i to co zobaczyłam przeraziło mnie. Obok nas leżał nieprzytomny Niall, który najwyraźniej upadł na cały sprzęt i rozbił sobie głowę. Wyglądało to okropnie. Po naszej prawej wylądowali Harry z Em. Oni też leżeli nieprzytomni. Musieli upaść na szafki, ponieważ te były całe roztrzaskane. Liam'a i Louis'a nigdzie nie widziałam. Spojrzałam na Zayn'a i w jego oczach zobaczyłam to, co on zapewne widział w moich - strach. Olbrzymi, przeogromy strach. Chwilę później poczułam, że tracę przytomność. Zobaczyłam jeszcze tylko strażaków, którzy wkroczyli, by nas ratować i nic więcej. Nicość.
* * *
Wszystko mnie bolało. Miałam nadzieje, że to już koniec. Jednak nie. Podniosłam się, było to jednak złe rozwiązanie - głowa zaczęła bardziej mnie boleć. Syknęłam z bólu. Położyłam się powoli i spróbowałam otworzyć oczy. Uniosłam delikatnie powieki. Przez zmrużone oczy - żeby nie oślepiło mnie światło - rozglądałam się po pomieszczeniu. Białe ściany, białe łóżko, biała pościel. Ciągłe pikanie jakichś urządzeń. Szpital. Tylko jak ja tu... Przypomniałam sobie wszystko. Rozmowę, huk, widok roztrzaskanej czaszki Niall'a, Em i Harry'ego i Zayn'a. No właśnie, Zayn. Co z nim? Pamiętam tylko jego oczy i strach. Strach o to, co z nami będzie, czy przeżyjemy. Podniosłam się ponownie, tym razem dużo spokojniej.
- Olivia? - usłyszałam cichy głos. Obróciłam głowę w tamtym kierunku. Obok mojego łóżka siedział Zayn, cały i zdrowy. Poczułam wielką ulgę. Czyli jemu też nic się nie stało. Tylko co z resztą? Podejrzewam, że nie mieli tyle szczęścia co my. Niall z rozwaloną głową i Emmily z Harry'm, którzy na pewno mieli parę połamanych kości. Jeśli chodzi o Louis'a i Liam'a, to nie wiem co myśleć. Być może nic im się nie stało, ale szanse są niewielkie. - Jak się czujesz? - spytał Malik z troską w głosie.
- Zayn... Dobrze, naprawdę. - chciałam, by mój głos zabrzmiał jak najpewniej. Nie chciałam, by się martwił. - Ale... Co z resztą? Niall, Emmily, Harry, Louis, Liam. Co z nimi? - widząc smutek w oczach chłopaka pomyślałam o najgorszym. - Oni nie...? - nie umiałam dokończyć. To słowo nje chciało mi przejść przez gardło.
- Nie wiem, Oliv, nie wiem. Odkąd przywieźli nas tutaj nie widziałem ich. Nie chcą mi nic powiedzieć. Ja... ja się boję. Strasznie. Oni... oni są dla mnie wszystkim. Wiem, mam rodzinę, ale z nią nie widzę się tak często. Oni są dla mnie jak bracia. Nie wiem, czy bez nich dam sobie radę.
Nie mogłam patrzeć na smutnego chłopaka. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Schyliłam się i przytuliłam go najmocniej jak umiałam. Chciałam, żeby wiedział, że ma we mnie wsparcie, że go nie opuszczę. I mimo, że znam go niedłużej niż dwie godziny, to wiem, że nie byłabym w stanie go zapomnieć, zostawić. A już na pewno nigdy, przenigdy więcej go nie znienawidzę. Obiecuję. Nie mogłabym po tym, co z nim przeżyłam. Niby pół godziny, ale ile wspomnień - nie tylko tych złych. Dawno nie rozmawiało mi się z żadnym chłopakiem tak dobrze.
- Shh... Zayn, wszystko będzie dobrze. Ja wierzę w to, że będzie i ty też musisz. - mulat zwrócił na mnie swoje czekoladowe tęczówki. - Oni nie umrą, rozumiesz? Nie mogą. Mimo, że nie znam was długo, to wiem, że chłopcy się nie poddadzą. Czuję to. A Emmily... Ona zawsze była dzielna. I myślę, że sobie poradzi. A przynajmniej spróbuje - dla mnie. My... - czułam, że się rozklejam - My jesteśmy jak siostry. Dobrze wiem, co czujesz. Też się o nią martwię, jak cholera. Ale wiem, że... że wszystko będzie do... dobrze. Mmm... Musi.
Już nie tamowałam łez. Wtuliłam się bardziej w Zayn'a. Ten zaczął głaskać mnie po głowie.
- Zayn? - spytałam cicho.
- Hmm?
- Zaśpiewaj mi coś, proszę.
Chłopak kiwnął głową i zaczął :
" Circles we’re going in circles
Dizzie’s all it makes us
We know where it takes us
We’ve been before
Closer maybe looking closer
There’s more to discover
Find out what went wrong without blaming each other
Think that we got more time
When we're falling behind
Gotta make up our minds
So we play play play all the same old games
And we wait wait wait for the end to change
And we take take take it for granted that we’ll be the same
But we’re making all the same mistakes
Wake up we both need to wake up
Maybe if we face up to this
We can make it through this
Closer maybe we’ll be closer
Stronger than we were before yeah
Make this something more yeah
Think that we got more time
When we're falling behind
Gotta make up our minds
So we play play play all the same old games
And we wait wait wait for the end to change
And we take take take it for granted that we’ll be the same
But we’re making all the same mistakes
That’s what crazy is
When it’s broke and you say there’s nothing to fix
And you pray pray pray that everything will be okay
While you’re making all the same mistakes... "
Zayn śpiewał, a ja się wsłuchiwałam i uspokajałam. Jego głos... Niewiarygodny. Kiedy mulat przestał śpiewać, spojrzałam na niego i powiedziałam :
- To... to było niesamowite. Dziękuję. Dziękuję za to, że mi zaśpiewałeś, że mnie uspokoiłeś.
- Nie ma za co, naprawdę. To była przyjemność - uśmiechnął się delikatnie. - To ja dziękuję. Dzięki tobie nabrałem nadziei.
- Ooo, widzę, że się już pani obudziła. - do naszej sali wszedł lekarz. - Dlaczego nie powiadomił mnie pan o tym? - spytał Malik'a.
- Przepraszam, doktorze. Nie pomyślałem. - spojrzał na niego ze skruchą.
- No dobrze, ale następnym razem nie zapomnij.
- Panie doktorze, czy wiadomo kiedy będę mogła wyjść? - spytałam. Było to dla mnie ważne, ponieważ tym szybciej stąd wyjdę, tym szybciej będę mogła dowiedzieć się, co z resztą.
- Za chwilę zabiorę panią na badania. Jeśli wszystko będzie w porządku, to wyjdzie pani stąd za jakąś godzinę.
- Okej, dziękuję.
* Oczami Zayn'a*
* godzinę później*
Kiedy zabrali Oliv na badania poszedłem do recepcji zapytać się gdzie leżą moi przyjaciele. Recepcjonistka pokazała mi salę, ale lekarze nie pozwolili mi tam wejść. Miałem ochotę rozwalić im te drzwi, pokopać ściany i zacząć krzyczeć. Moi przyjaciele, ba, moi bracia, leżą nieprzytomni, nawet nie wiem, czy żywi, a ja nic nie mogę zrobić. Byłem wściekły, ale cieszyłem się, że nie jestem tu sam. Gdyby nie Olivia, to nie wiem co by ze mną było. Pewnie bym się załamał. Nie dałbym rady. Naprawdę się cieszę, że ją spotkałem. Może nie w jakichś tam sprzyjających okolicznościach, ale ważne, że w ogóle. Kiedy z sali wyszedł lekarz doskoczyłem do niego i zasypałem masą pytań :
- Co z nimi? Wszystko w porządku? Nic im nie jest? Żyją? Mają jakieś szanse?
- Proszę się uspokoić.
- Ale ja muszę wiedzieć! Muszę, rozumie pan?! - zacząłem krzyczeć. Emocje z całego dnia skumulowały się i mój wybuch gniewu padł akurat na biednego doktora. - Niech mi pan powie!
- Proszę się uspokoić, bo pan stąd wyjdzie. - tym argumentem trafił do mnie. Nie mogli mnie teraz wyrzucić.
Nie teraz. Najpierw muszę się dowiedzieć co z nimi jest.
- Dobrze, przepraszam. A więc?
Doktor podszedł do mnie i szepnął mi na ucho cztery słowa i poszedł. Cztery słowa, które sprawiły, że się załamałem.
Usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. Nie, to niemożliwe. To nie może być prawda. Miałem ochotę płakać.
- Zayn? Co się stało? - Olivia usiadła obok mnie i przytuliła z całej siły. - Shh... Nie denerwuj się. Powiedz mi co się stało. Proszę.
- Oliv, oni wszyscy...
***
Tak, wiem. Przerwałam w takim pięknym momencie xd Podobał się rozdział? Proszę o szczere opinie w komentarzach :))
Następny - jak zapowiadałam - pojawi się w piątek, jakoś tak koło 20.
Mary ;*
Omg jest super!!! Jak mogłaś przerwać?!! Czekam z niecierpliwością na next!
OdpowiedzUsuńDzięki :))
UsuńI jak widzisz - mogłam. :D
O boże! O.o
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie! Nie mów, że nie mają szans i umrą! :0
Plssssss NIEEEEEE!
To by było straszne +.+
A Olivia musi zająć się Malikiem :-)
Zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com
Ps czekam na nn!
Super! Musisz przerywać w takim momencie? Czekam na nn ;))
OdpowiedzUsuńJak ich uśmiercisz to nie ręczę za siebie! Dobrze chociaż, że Olivia i Zayn cali :) Jakieś pocieszenie.
OdpowiedzUsuńAle gdzie był ten huk? To jakiś wypadek samochodowy? Nie za bardzo rozumiem xD Plis odpowie mi ktos :*
OdpowiedzUsuńTen huk był w tym pokoju, co oni byli :3 A reszta jest wyjaśniona w czwartym rozdziale :))
UsuńO Boże... Genialny rozdział.
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE, CO?! :OO
OdpowiedzUsuńDziewczyno, przyprawiłaś mnie o mini atak serca! :o
No ja nie wiem po prostu co napisać, nie jestem w stanie skleić żadnego sensownego komentarza (co ja gadam, moje komentarze nigdy nie są sensowne, ale przyzwyczaisz się - tak, to znak, że będziesz je jeszcze czytać często ^^) więc chyba po prostu przejdę do następnego rozdziału...
Zszokowana Chelly