" Drogi pamiętniku!
Jakiś czas temu wyprowadziłam się z domu - chociaż w sumie, to uciekłam od rodziców - i mieszkam razem z przyjaciółką. Na moje nieszczęście Emmily kocha to całe One Direction, za którym ja łagodnie mówiąc nie przepadam. Denerwują mnie te ich ładne buźki, ich muzyka i w ogóle. O sposobie ubierania to ja nawet nie wspomnę. Innymi słowy : dla mnie to po prostu " pedałkowaci " chłoptasie, którym zachciało się kariery w " wielkim świecie ". Do tego Em bez przerwy nuci i śpiewa po domu ich piosenki, a do jej pokoju to ja nawet nie zaglądam. Raz tam weszłam i nigdy więcej tego błędu nie powtórzę. Blondynka ma cały pokój zapełniony plakatami One Direction, stosik ich płyt i inne gadżety. Po prostu... Ugh. Nigdy więcej. Jakby tego było mało, wszystkie nasze..."
- Hej, Oliv, co tam bazgrolisz? - Em wtargnęła do mojego pokoju - jak zawsze bez pukania.
- Nie wiesz, że należy pukać? - zapytałam przyjaciółkę - Kulturalni i wychowani ludzie o tym wiedzą.
- No tak, kulturalni i wychowani ludzie może i wiedzą, ale ja się do takich nie zaliczam, więc dawaj to, co tam piszesz. Chcę przeczytać. - odparła mi Em.
- Nie. To naprawdę nic ważnego. - uśmiechnęłam się do niej niewinnie. - Nie chcesz tego czytać, wierz mi. - schowałam pamiętnik, bo jego właśnie zapisywałam, za plecami.
- Zaskoczę cię, jednak chcę. Dawaj. - nie chciała odpuścić - Przecież nie może to być nic złego, prawda? - spojrzała na mnie, na co ja pokiwałam głową. - No chyba, że pisałaś tam o One Direction, hmm?
Emmily spojrzała na mnie z miną znawcy. Co jak co, ale jeśli o One Direction chodzi, to ona jest bardzo wrażliwa. Przy niej nie mogę o nich niepochlebnie mówić, bo może to się dla mnie źle skończyć. Raz przy niej wyraziłam się o nich jako "pedałkach" i potem nie odzywała się do mnie przez tydzień. Dała się przeprosić dopiero kiedy kupiłam jej ich najnowszą płytę. Nie powiem, było mi ciężko to kupić, ale czego się nie robi dla przyjaźni, prawda? Tak więc, na słowa Em musiałam energicznie pokręcić głową. Wydaje mi się, że zrobiłam to nazbyt energicznie, bo chyba nie dała się przekonać. No cóż. Ważne, że dała spokój.
- Skoro już o One Direction mowa, to mogłabyś przyciszyć muzykę? Jakoś nie mam humoru na słuchanie jak się wydzierają... - zapytałam blondynkę.
- Jasne, już pędzę, żeby wyłączyć muzykę, na którą moja przyjaciółką nie ma humoru i nie chcę słuchać jak oni się wydzierają. - zaczęła mnie przedrzeźniać.
- Oj, okej. Zrobię to inaczej. Czy mogłabyś wyłączyć tą muzykę, bo nie mogę się skupić? - powiedziałam, ale Emmily nadal nie wygladala na przekonaną. - Proszę?
- Od razu lepiej. - Em uśmiechnęła się i poszła wyłączyć muzykę. Szybko wstałam i schowałam pamiętnik do szafki. Wolałam nie wiedzieć co by się ze mną stało gdyby blondynka dostała go w swoje ręce. Kiedy Em wróciła do mnie do pokoju usiadła obok mnie na łóżku i - jakby nieśmiało - zaczęła mówić :
- Słuchaj Olivia, bo ja mam do ciebie prośbę.
- Hmm? - spojrzałam na nią i kiedy zobaczyłam jak na mnie patrzy odskoczyłam od niej. Chodziło o coś z One Direction. Widziałam ten jej " błysk w oku ". Zawsze tak było kiedy o nich chodziło. Zawsze. Ona po prostu ma na ich punkcie bzika. A ja nie mam zamiaru nigdzie z nią iść. Nie tam, gdzie są oni. O nie.
- Czy mogła... - zaczęła Emmily, ale nie dałam jej dokończyć.
- Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie zacznę słuchać One Direction, nie zacznę ich lubić, nie przestanę nazywać ich pedałkami i nie pójdę z tobą na żaden pieprzony koncent! - wybuchłam. Nie będę się zmieniać. Moich upodobań też nie zmienię, więc jeśli już mam się do nich przekonywać to bardzo, bardzo powoli. Em pobiegła do mnie i chwyciła za ramiona chcąc mnie uspokoić.
- W porządku, okej? Zrozumiałam. Chodźmy na dół, zrobię ci herbatę. - zaproponowała mi blondynka. - Tylko się uspokój, dobrze?
- Yhm, dobrze. - przytaknelam jej.
No bo co? Miałam się z nią kłócić i mówić jej, że nie mam ochoty na herbatę? Nie dziękuję. I tak dużo się kłócimy przez to całe " łan dajrekszyn ". Zeszłam na dół, a Emmily już szykowała mi napój. Usiadłam na krześle i czekałam. Po chwili usłyszałam gwizd czajnika i blondynka podała mi kubek. Usiadła na przeciwko mnie i bacznie mi się przyglądała.
- Co? - zapytałam ją w końcu.
- Co co?
- No czemu się tak na mnie gapisz? - wytłumaczyłam mojej jakże niekumatej przyjaciółce. - - Wlepiasz we mnie te swoje ślepia już od jakiś 2 minut bez żadnego mrugniecia.
- A tak. Bo wiesz, zastanawiam się skąd wiesz o koncercie.
- Czyli myślisz, że nie słyszę, jak dzień i noc nadajesz o tym, że - uwaga, uwaga, chwila pauzy - w sobotę idziesz na koncert ONE DIRECTION? - ostatnie już wykrzyczałam.
- Ups... Sorry, wiesz jakie to dla mnie ważne i po prostu Nat się rozchorowała - upiłam łyk herbaty - i tak jakby nie mam z kim iść. Więc... Poszłabyś ze mną?
Nie wytrzymałam i wyplułam na Em wszystko co miałam w ustach.
- Że co proszę?! - wykrzyknęłam. - I sorry za herbatę.
- Czy mogłabyś pójść ze mną na ich koncert...
- Przecież słyszałam. - odparłam już łagodniej. - Tylko się zastanawiam czemu akurat mnie o to prosisz. Przecież wiesz, że ja jakoś ich nie trawię.
- No tak. Wiem o tym doskonale. Pamiętasz jak wyciągnęłaś mnie na koncert Metallici? - dodała po chwili.
- Pamiętam. Nie chciałaś tam iść za żadne skarby świata. - uśmiechnęłam się, wspominając.
- No właśnie. Nie chciałam tam iść, bo nienawiedziłam rock'a i w ogóle, a teraz, po ich koncercie zaczęłam go słuchać.
- Okej, ale jaki to ma związek? Metallica, a One Direction to dwa różne światy.
- Tak, wiem. Ale pomyśl. Ja na ten koncert poszłam głównie dla ciebie. Nie mogłabyś się mi odwdzięczyć? - Em nie odpuszczała. - Przecież ty nawet nie słyszałaś ich piosenek, a już ich nienawidzisz.
- Może i nie słyszałam, ale ty ciągle je śpiewasz, a to mi w zupełności wystarczy.
- Czy ktoś mówił, że ja ładnie śpiewam? - zapytała mnie Emmily chichocząc. - Uwierz, oni śpiewają o wiele, wiele lepiej. Więc jak będzie? Pójdziesz? - dodała Em.
- No nie wiem... - nadal nie byłam przekonana.
- Proszę, zgódź się.
- Nie wiem, no.
- Proszę. Zrób to dla mnie. Dla mnie. - blondynka spojrzała na mnie spojrzeniem kota ze Shrek'a i zrobiła błagalną minkę.
- Oh, no dobrze. Pójdę z tobą na ten idiotyczny koncert. Poddaję się. - w końcu dałam za wygraną.
- Tak! Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Emmily przybiegła do mnie i zaczęła mnie ściskać i piszczeć z radości. Uśmiechnęłam.się i też ją uścisnęłam. Naszym przytulasom nie było końca. Jednak Em stwierdziła, że jest zmęczona, i że musi się na jutro wyspać, więc poszłyśmy do naszych pokoi na końcu mówiąc sobie " dobranoc ". Od razu wskoczyłam pod prysznic. Umyłam i wysuszyłam włosy. W sumie, to się nawet cieszę, że tam idę. Może poznam jakieś fajne dziewczyny nadające się na przyjaciółki? W końcu tutaj ciągle prawie nikogo nie znam. A może po prostu nie będzie aż tak źle. Nadzieję zawsze trzeba mieć. Wolałabym, żeby Em nie miała miejsc zaraz przy scenie, ale znając ją, to właśnie tam są. Mam tylko nadzieję, że będą tam krzesła i, że nie będzie aż tak głośno...
***
Przybywam z jedynką :)) Jak Wam się podoba?
Niedługo powinnam dodać bohaterów, ale jeszcze nie wiem dokładnie kiedy.
Komentujcie! ;*
Mary.
http://onedirection-surprise.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńHeeeej. Bardzo fajny rozdział. Zajrzałam do cb z bloga "Summer love" ;) Może ty zajrzysz do mnie? :)
Dzięki :* Zajrzę, nie martw się :))
UsuńA więc Chelly otrzymała dzisiaj zwolnienie lekarskie i zaczyna maraton z blogami! :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już pierwszy rozdział i powiem Ci, że jest świetny! Naprawdę cudnie się czyta, tak lekko. Uśmiałam się nieźle, głownie dlatego, że Oliv i Em zachowują się wręcz IDENTYCZNIE jak ja i Ev (to ja utożsamiam się z Olivią na szczęście xD). Naprawdę moim zdaniem rozdział jest bardzo dobry i cieszę się niezmiernie, że mamy w takiej osobie, jak Ty wierną czytelniczkę <3
Lecę do następnych rozdziałów!
Chelly