- Olivia, wstawaj!-usłyszałam - Dzisiaj wielki dzień.
- Spadaj Em, chcę spać.
- mocniej nakryłam się kołdrą.
Emmily musiała sobie pójść, bo nikt nic do mnie nie mówił. I dobrze. Wtuliłam się mocniej w poduszkę, zacisnęłam powieki i próbowałam zasnąć.
- Em, do jasnej cholery! - krzyknęłam kiedy blondynka oblała mnie lodowatą wodą. - Zrozum wreszcie, ja chcę spać!
- Nie! Dzisiaj sobota, wiesz?
- Wiem i właśnie dlatego masz sobie iść. Jest weekend i mam zamiar się wyspać.
Chciałam znowu przykryć się kołdrą, ale Emmily postanowiła mi w tym przeszkodzić.
- Wstajesz natychmiast! - rzekła tonem nieznoszącym sprzeciwu i zerwała ze mnie kołdrę. - Wydaje mi się, czy wczoraj zgodziłaś się iść ze mną na koncert?
- Tylko mi nie mów, że to dzisiaj...
- Jak widzisz jednak dzisiaj. Dlatego wstajesz natychmiast, a za chwilę jedziemy do centrum kupić sobie jakieś wdzianka.
Blondynka wyszła z pokoju i zostawiła mnie sam na z moimi myślami. Dlaczego się jej nie spytałam, kiedy jest ten koncert? Kurde, no! I teraz jeszcze muszę wstawać o świcie i jechać na jakieś głupie zakupy... Świetnie. Zwlekłam się z łóżka i udałam się w stronę łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic, rozczesałam włosy, zrobiłam makijaż i podeszłam do szafy. I po co ja tyle tego mam? Jak tu teraz coś szybko wybrać... Przeglądałam półki w poszukiwaniu mojego ulubionego swetra z kokardą. Jest! Szybko włożyłam go na siebie. Wyjęłam jeszcze granatowe rurki, założyłam czarne converse'y i zbiegłam na śniadanie. Tam zastał mnie niecodzienny widok. Na stole czekały na mnie kanapki z serem, trochę jajecznicy i kubek kawy.
Postarała się dziewczyna. Może jednak będę miała jakieś korzyści z tego głupiego koncertu? Uśmiechnięta usiadłam na krześle i zaczęłam jeść. Szukałam wzrokiem Emmily, ale nigdzie jej nie widziałam. Gdzie ona się podziała? Nie dość, że wstała szybciej ode mnie, co jest rzadkością, to jeszcze nigdzie jej nie ma. Dziwne... Nagle ktoś chwycił mnie za ramiona.
- Aaaa! - krzyknęłam i odwróciłam się. Kiedy zobaczyłam kto za mną stoi - a raczej jak był ubrany - myślałam, że oczy wyjdą mi z orbit. - Em? Co ty masz na sobie?
Moja przyjaciółka miała czerwoną bluzkę z białym napisem "Kocham One Direction" i zdjęciami chłopców, białe rurki i czarne conversy. Na policzkach miała wymalowane "1D". W ręce trzymała transparent, na którym było napisane : KOCHAM CIĘ HARRY!
Najlepsze było to, że Em śmiała się. Ze mnie. Tak się śmiała, że aż wylądowała na podłodze. Nie no, genialnie.
- Gdybyś... widziała... swoją mi...mi...minę - mówiła w przerwach pomiędzy chichotami.
- Dobra, super. Mogłaś zrobić mi zdjęcie to też bym się pośmiała - odparłam z przekąsem - A teraz ogar, Em, i wytłumacz mi co to jest?!
Wskazała na Emmily i jej ... strój.
-A wiesz, to taki zestaw na koncert - powiedziała kiedy w końcu się ogarnęła.
- To po co my idziemy do tego centrum? Przecież ty już wszystko masz.
- Idziemy, bo ty nie masz nic.
- Że ja niby mam wyglądać tak? - - nie wierzyłam w to co usłyszałam. - Chyba cię pogieło. Nie włożę nic takiego. Nie przekonasz mnie.
- Ale Oliv, wszyscy tak będą ubrani. Będziesz się wyróżniać.
- Jakoś mi to nie przeszkadza. Nie włożę nic takiego. Nie i koniec kropka. Nie będę się przebierała za fankę, bo nią nie jestem, okej? - miałam nadzieję, że do Em trafią moje argumentu.
- No dobra. To w takim razie nigdzie nie idziemy. - Tak! - krzyknęłam, przytuliłam blondynkę i zaczęłam wchodzić na górę.
- A ty gdzie? - Emmily chwyciła mnie za ramię.
- Idę do pokoju. Skoro nie idziemy do centrum to mam zamiar się położyć.
- A nie pomyślałaś dlaczego jestem już ubrana? - uniosłam brwi czekając na wyjaśnienie.
- Koncert zaczyna się o 17.00...
- Okej, zrozumiałam.
- Nie skończyłam. - przewróciłam oczami - Tylko na mnie nie krzycz... - spojrzała na mnie, a ja pokiwałam głową - Bo my mamy wejściówki za kulisy i...
- I?
- I ja bym chciała, żebyś udawała ich wielką fankę...
- Dobra, okej. Nie jakąś wielką, ale o autograf mogę poprosić. - widziałam jak Em odetchnęła z ulgą. - Tylko nadal nie rozumiem co to ma do mojej chęci spania.
- Ma to to, że żeby wejść za kulisy i spotkać tam chłopaków musimy tam być przynajmniej o 15.45 tak więc musimy wyjść o 15.00, czyli za trzy godziny. I ja się boję, że jak pójdziesz spać to nie wstaniesz i nie zdążysz się wyszykować.
- Wątpisz w moje możliwości?
- Tak jakby.
- Czyli według ciebie nie zdążę się wyszykować na 15.00, jeżeli się położę, tak? - byłam już lekko zdenerwowana. Nigdy nie lubiłam kiedy ktoś wątpił w moje możliwości. Kiedy ktoś we mnie nie wierzył. Wiem, że Em we mnie wierzy i w ogóle, ale nie zabroni mi przecież pójścia spać, no nie? Nie chciałam być dla niej niemiła, ale taka już moja natura. Jestem kłótliwa i tyle. Nic na to nie poradzę. Podziwiam Emmily, że ze mną wytrzymuje. - Założymy się?
- Dobra Olivia. Poddaję się. Rób jak chcesz. Tylko jeśli przez ciebie spóźnię się i nie będę mogła pogadać z chłopakami to nie ręczę za siebie. - powiedziała blondynka i wiedziałam, że nie żartowała. W takich sprawach z nią nie ma żartów. Jak powie, że nie ręczy, to nie ręczy. - O 14.50 spotykamy się na dole. - dodała jeszcze władczym tonem, ale w tej sytuacji byłam skłonna jej wybaczyć. W końcu sama 'nabroiłam'. Weszłam po schodach i udałam się do pokoju. Wyjęłam tylko ciuchy na koncert (o dziwo poszło mi to sprawnie) : ciemną bluzkę na ramiączkach , białe rurki i ciemne trampki. Do tego dzinsową kurtkę. Położyłam rzeczy na krzesło i walnęłam się na łóżko. Poleżę sobie tylko 10 minutek, przecież nie zasnę... Leżałam sobie i myślałam. Myślałam o moim życiu, o moich przyjaciołach, o chłopaku, którego w sumie nigdy nie miałam, a przynajmniej nie takiego, którego bym naprawdę kochała, o rodzicach, o mojej małej siostrze, z którą się tak dawno nie widziałam... Nawet nie zauważyłam, w którym momencie moich rozmyślań padłam w objęcia morfeusza.
* * *
Obudził mnie dzwonek telefonu. Przewróciłam się na drugi bok i postanowiłam ignorować irytujący mnie coraz bardzej dźwięk. Jednak 'ktoś' , który się do mnie dobijał nie zamierzał odpuścić, więc postanowiłam się nad nim zlitować i odebrać telefon. Wymacałam komórkę i przesunęłam palcem po ekranie nawet nie patrząc na nadawcę połączenia.
Oliv: Halo?
Em: Nie powiem nic więcej. Spójrz na zegarek.
Rozłączyła się. Spojrzałam na zegar. 14.30. Mogę jeszcze spać. Położyłam się i nakryłam kołdrą. Zaraz, co? 14.30? O cholera! Mam 20 minut! Nie zdążę! Wstałam i jak oparzona pobiegłam do łazienki. Wzięłam wszystko, co potrzebne i stanęłam przed lustrem. Zrobiłam
szybszy niż zawsze makijaż - 5 minut w plecy. Potem rozczesałam i związałam włosy - 2 minuty. Szybciej! Jak się spóźnię, to Em mnie zabije! Wybiegłam z łazienki. Gdzie te ciuchy?! A tak, krzesło. Rozebrałam się do bielizny - minuta.
Potem bluzka i kurtka - kolejne 2.
Zabrałam się za spodnie, które okazały się za luźne, więc dochodzi jeszcze szukanie paska, którego jak na złość nigdzie nie było - 5 minut. Jeszcze 5 minut! Ruchy Olivia, ruchy! Wyjęłam torebkę, wrzuciłam do niej telefon, chusteczki, błyszczyk, słuchawki i inne duperele - nigdy nie wiadomo co się kiedy przyda - 3 minuty.
Chwyciłam jeszcze buty w rękę i zbiegłam po schodach.
* Oczami Emmily*
Gdzie ona jest?! Czekam na dole już jakieś 15 minut... Wiem, że to nie jest łatwe, żeby się wyszykować na koncert w 20 minut, ale nie ja do jasnej cholery kazałam jej spać! Jak ona się spóźni, jak ja się przez nią spóźnię, to będzie źle. Oj będzie. Chodziłam po pokoju w tą i z powrotem. Byłam gotowa, miałam wszystko. Wzięłam nawet plik karteczek i parę długopisów, gdyby się wypisały, bo z moim szczęściem to wszystko jest możliwe. Ten koncert był dla mnie bardzo, bardzo, bardzo, bardzo ważny. On był moim spełnieniem marzeń. Miałam okazję poznać w końcu chłopców, zdobyć ich autografy, porozmawiać, zrobić zdjęcia. Mogłam wyszaleć się na koncercie za wsze czasy i w ogóle. Jestem dumna z Oliv, że zgodziła się ze mną pójść. Wiem, że to nie było dla niej łatwe. Ale cieszę się, że się zgodziła. Naprawdę. To dla mnie szansa, żeby pokazać jej jacy są naprawdę. Chcę, żeby ona odkryła w nich to samo co ja. Żeby zobaczyła, że ich piosenki nadają życiu sens, żeby poczuła ciepło w sercu, kiedy 1D mówi jak bardzo kocha swoich fanów. I nie chcę się już z nią kłócić z ich powodu. Wiem, że to może trochę egoistyczne, ale wiem też, że ona czuje podobnie tylko być może jeszcze o tym nie wie. Usłyszałam huk, potem kroki na schodach. Odwróciłam się.
- Olivia! Nareszcie. - podbiegłam do przyjaciółki i mocno uściskałam.
- Ał...- jeknęła - To boli.
Odskoczłam od niej.
- Co ci się stało? - spytałam zatroskana.
- No wiesz, jakby ci to powiedzieć.
- Wal prosto z mostu.
- Spadłam ze schodów...
- Co? - miałam wielką ochotę wybuchnąć śmiechem, ale wolałam nie.
- Tak jak słyszałaś. Spadłam że schodów. Z tego całego zdenerwowania potknęłam się i bum. Leżę. Swoją drogą, chyba należy mi się medal.
- Niby za co, hmm? - spytałam.
- Wiesz, to nie takie łatwe wyszykować się na koncert w 20 minut. - powiedziała Oliv, z ledwo wyczuwalną, ale jednak, dumą w głosie.
- Dobra, dobra. Gratulacje. Kupię ci przy najbliższej okazji, a teraz chodź, bo się spóźnimy.
- No ej, ale ja nic nie jadłam!
- Nie marudź. Było tyle nie spać, to byś zjadła. - odparłam. - Chodź, zrobiłam ci kanapki.
- No dobra, dobra. Idziemy.
Założyłyśmy kurtki i wyszłyśmy.
* * *
Moje marzenie właśnie się spełniało. Wchodzę za kulisy mojego najulubieńszego i najukochańszego zespołu na świecie - One Direction. Jeszcze tylko pokazałam ochroniarzowi przepustki, szepnęłam Oliv, żeby pamiętała o swoim 'obowiązku' udawania i otwieram drzwi.
* Oczami Olivii *
Weszłyśmy. Kiedy tylko Em zobaczyła chłopców zaczęła piszczeć i skakać od jednego do drugiego, to przytulając, to robiąc sobie zdjęcia, to prosić o autografy. A ja stałam jak wryta. Stałam i patrzyłam. W pewnym momencie podszedł do mnie jeden z nich - wysoki brunet o czekoladowych oczach i lekkim zaroście. Przystojny. Bardzo. A ja nadal stoję jak wryta. Olivia, wrzuć na luz!
- Hej piękna. A ty nie chcesz autografu? - powiedział mulat.
-Hej. Jasne. - podałam mu kartkę i długopis.
- Jak masz na imię?- zapytał.
- Hmm? - w ogóle go nie słuchałam, tylko patrzyłam w te jego paczadła.
- Pytałem, jak masz na imię.
- A tak. Sorry, zamyśliłam się. - spojrzałam na niego przepraszającym wzrokiem. - Olivia. A ty? - dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co właśnie powiedziałam. Nie no, ja to naprawdę potrafię wszystko zepsuć. I koniec z udawaniem fanki. Super.
- Zayn. I mam wrażenie, że nie za bardzo wiesz kim jestem. - odparł, jakby zasmucony.
- No cóż... W sumie to nie. Em - wskazałam na przyjaciółkę - bardzo was lubi, co ja gadam, ona was kocha - uśmiechnął się - i prosiła, żebym z nią poszła na koncert. No i się zgodziłam... - sama nie wiem, czemu mu to wszystko powiedziałam. Przecież go nienawidzę, nie? No właśnie nie. A przynajmniej już nie. Mam wrażenie, że go lubię. I nawet nie wiem za co.
- Ah... Rozumiem. - westchnął. - Z twojej wypowiedzi wnioskuję, że nie za bardzo nas lubisz?
- Yhm - potwierdziłam zawstydzona.
- No cóż, mam nadzieję, że po koncercie zmienisz o nas zdanie. - uśmiechnął się do mnie ciepło i choć próbował ukryć swoje uczucia zauważyłam, że bolało go to, że go nie lubię.
- Chciałabym. - odwzajemniłam uśmiech. - Słuchaj, bo wiesz nie znam waszych imion i nie chciałabym wyjść przy reszcie na taką idiotkę jak przy tobie, więc czy mógłbyś powiedzieć mi jak oni mają na imię?
- Wcale nie wyszłaś na idiotkę - powiedział, a ja uniosłam brew do góry - No dobra, może trochę.-zaśmialiśmy się.
- To powiesz mi?
- Okej. Słuchaj. Ten brunet, którego twoja przyjaciółka ma chyba zamiar udusić to Liam, ten z burzą loków na głowie to Harry, farbowany blondynek to Niall, a gościu zajadający się marchewką i bluzce w paski to Louis. Czyż to nie jest proste?
No chyba nie aż tak.
***
I oto dwójeczka :)) Jak się podoba? Rozdziały powinny pojawiać się w : poniedziałki, środy, piątki i niedziele. Przynajmniej na razie, a jak będę miała mniej czasu, czy coś, to Was poinformuję. Chciałabym wiedzieć, kto to w ogóle czyta. Na razie oprócz komentarzy osób, które znam, to tak naprawdę nie wiem, czy ktoś zajrzał tylko raz, np żeby zareklamować swojego bloga, czy dlatego, że mu się faktycznie spodoba. Tak więc jeszcze raz :
Jeśli czytasz, albo masz taki zamiar, to proszę Cię bardzo, skomentuj i powiedz mi, czy to co robię ma w ogóle jakiś sens. Czy jest dla kogo. Proszę <33
Mary ;*
super! brawo! Masz talent! :-)
OdpowiedzUsuńWidzę, że Olivia znalazła kolegę <3 Rozdział świetny :))
OdpowiedzUsuńZobaczyłam twój komentarz u mnie i postanowiłam wpaść. Opowiadanie jest extra. Nie mogę doczekać się 3 rozdziału. Będe tu często wpadać ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny !
OdpowiedzUsuńUuu, Malik wkracza do akcji! Boże, mam do człowieka słabość...
OdpowiedzUsuńJuż lecę do następnego rozdziału bo nie mogę wytrzymać :D Zastanawiam się co będzie dalej.
Chelly
P.S. Tak, skomentuję wszystkie rozdziały xD Przepraszam, jeśli to uciążliwe.