poniedziałek, 27 października 2014

Epilog, cz. 2

...zadzwonił kolejny dzwonek
W drzwiach zastałam Niall'a, z Jade u boku.
Otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, ale blondyn bezczelnie mi przerwał.
- Nic nie mów - powiedział tajemniczo. - Spaliłaś kurczaka.
Przez chwilę patrzyłam na niego osłupiała, ale zaraz potem wybuchnęłam śmiechem.
- Nia-all! S-s-kąd wiedzia-ałeś? - mówiłam, a raczej bełkotałam w przerwie pomiędzy salwami śmiechu. Niezbyt pięknego śmiechu. Po prostu - nie chcielibyście go słyszeć.
- Dobra, koniec! Chcę się z wami przywitać!  - powstrzymała nas Jade.
Od razu oprzytomnieliśmy i zaczęliśmy zachowywać się jak należy. Wyściskałam niewysoką brunetkę, Niall'a po prostu przytuliłam.
- Gdzie macie Sue? - spytałam zdziwiona.
Horan'owie popatrzyli na siebie z przerażeniem w oczach.
- Sue! - krzyknęli naraz i pobiegli do samochodu.
Nie wierzyłam własnym oczom. Pan Idealny Niall Horan zostawił własną córkę w zamkniętym samochodzie. SAMOCHODZIE. Cała sytuacja sprawiła, że ponownie zaczęłam się śmiać, tym razem głośniej (wiem, ciężko to sobie wyobrazić, ale cóż).
- Co tu się dzieje? - w progu stanął Louis.
- Nic, nic - uśmiechnęłam się, powstrzymując się od ponownego wybuchu śmiechu. -  Po prostu...
- Po prostu co?!
- Zostawili Sue... w samochodzie.
- Are you fucking kidding me?
- Nie tym razem, Lou. Możesz już zacząć się śmiać.
Tomlinson'owi nie trzeba było tego powtarzać, on jest wprost stworzony do śmiania się. Niestety, na horyzoncie pojawili się Horan'owie, więc musieliśmy przestać. I tak za długo to trwało.
Niall przyglądał się nam niepewny, co powiemy. Myślę, że każdy z nas znał naturę Louis'a Tomlinson'a - po prostu kochał żarty - a teraz nadarzyła się wspaniała okazja. Na szczęście oprócz chichotu Tommo nie dodał nic od siebie. Blondyn odetchnął z ulgą.
- Mam pomysł. Ani słowa nikomu, okej? - wyszeptał. Popatrzyliśmy z Louis'em po sobie, a ja dodatkowo uniosłam brew. Prowadziliśmy niemą konwersację.
'Odpuszczamy im?' - mówiła moja brew.
'Na razie tak' - zdradzał lekki uśmiech Lou.
'W porządku'
- Okej. - powiedzieliśmy równocześnie.
- Wejdźcie już. - uśmiechnęłam się i w końcu wpuściłam gość jak należy.

***

No więc... Nie jestem w stanie napisać nic więcej ponad to, co znajduje się wyżej. Po prostu nie potrafię. Wena na to ff wygasła mi całkowicie, nie mam już żadnych pomysłów na to, co mogłoby się dziać w epilogu oprócz ich spotkania, przyjazdu Harry'ego i Liama z dziewczynami, fajnego obiadku, zaśpiewania piosenek i.. Tyle.
Tak, to już koniec tego przecudownego fanfiction o Olivii i Zaynie, nie umiem tego dalej ciągnąć. Chciałam Wam podziękować za te wszystkie komentarze, wsparcie i w ogóle. Nie skończyłam jeszcze pisać, zaczęłam nowe ff, również o Zaynie, ale tym razem w roli nauczyciela. Nie będzie ono na blogspocie, tylko na wattpadzie, bo zauważyłam, że wielu osobom jest na nim wygodniej czytać i w zasadzie wszystko wydaje się łatwiejsze. Także tego, zapraszam serdecznie na <FORBIDDEN FRUIT>, mam nadzieję, że Wam się spodoa. 
Przepraszam za wszystko, nie usuwam tego ff, nie ma po co. Wolę, żeby zostało :)
Brzmi to trochę jak mowa pożegnalna, haha, ale się nie żegnamy, w końcu możecie mnie znaleźć gdzie indziej. 
Wiem, że Was zawiodłam, kocham Was za wszystko, przepraszam,
Mary ♥

Pamiętajcie o <FF> do napisania kiedy indziej!


Szablon by S1K